Rano obudziłam się w swoich czterech ścianach. Byłam strasznie obolała i słaba, więc Natalie znów dała mi jeden dzień wolnego.Leżałam sama a nigdzie w pobliżu nie było widać Toma. Wstałam po cichu i wyszłam z pokoju. Na sofie w salonie siedział Tom, przygrywając na gitarze. Stanęłam przy drzwiach i nasłuchiwałam się grze, Muzyka była przyjemna i miła. Sto razy lepiej było słuchać jej na żywo, niż z płyt.
-Wiem, że tam jesteś.- uśmiechnął się nawet nie odwracając się do tyłu. Odłożył gitarę, a ja nieśmiałym krokiem podeszłam do niego. Dziwnie czułam się tak po wczorajszej rozmowie.
Nagle pw głowie pojawiła mi się migawka początkowego zachowania Toma. Dredziarz nie zawsze był dla mnie miłym chłopakiem. Pamiętałam i to bardzo dobrze jak był wredny i mi dogryzał. To nie są dobre wspomnienia.
-Tom.. ja dużo myślałam i... ja chciałabym przestać siedzieć wam na głowie- zaczęłam ni z tego ni z owego. Ostatnio dużo myślałam nad przeprowadzką, tym bardziej że nadal pamiętam to dogryzanie Toma spowodowane moją obecnościa.- Olivia mówiła mi o tym dużo. Chciałaby żebym z nią mieszkała. To znacznie lepsze niż mieszkanie z 2 chłopakami, gwiazdorami, który muszą cię pilnować jak oka w głowie, ciągle zamartwianie się. To będzie dobre rozwiązanie- dokończyłam z uśmiechem czekając na reakcje Toma.
Chłopak popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczami i zamrugał.
-Ty chyba żartujesz... Chcesz żeby ci się znowu krzywda stała? Przy nas jesteś tak.. można powiedzieć że bezpieczna. No znaczy przy mnie, bo ja cię dam radę obronić...no bo Bill to wiesz jak z nim- uśmeichnął się delikatnie i przytulił mnie mocno.
-Nie żartuje. - powiedziałam z wielką powagą. Poza tym dobiły mnie słowa Monici że niby Tom się lituje... Nie chce mu się narzucać.
-Nie przeszkadzasz nam. Pomagasz nam nawet. Poz atym... bardzo się cieszę, że jesteś. Zmieniłaś mnie i za to ci dziękuję.
-Zmieniłam? Jak to?- spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem
-Nie wazne... A będziesz z nami utrzymywać kontakt?-zmianił pośpiesznie temat. No tiaa, tk najlepiej.
-Nie. Wybacz ale... z tym tyle kłopotów mam... Dziewczyny z pracy krzywo na mni przez to patrzą. Dziwnie się czuję.
-Ale..
-Poza tym i tak sam kiedyś mówiłeś żebym się wyniosła przy pierwszej lepszej okazji. -przypomniałam mu stare czasy, na co on mnie przytulił.
-Mariczka... pamiętasz co powiedziałem ci w szpitalu? - zapytał spokojnie, patrząc mi w oczy.Cholera, był taki idealny...Chcąc, nie chcąc, przytakłam. Przypomniałam sobie to wyznanie miłości, przez co poleciały mi łzy.
-To było szczere.- uśmiechnął się szeroko i musnął mój policzek ustami. Zadrżałam, gdy poczułam na swojej skórze jego zimny kolczyk.
-Nie potrafię uwierzyć w to. Ty? taki podrywać, codziennie śpi z inną i łamie serca tylą nastolatkom? Dla ciebie istenie tylko miłość na jedną noc.
-Nie zauważyłaś tej zmiany? Odkąd jesteś, nie spałem z żadną inną. Nie jestem jak wcześniej. Zmieniłaś mnie bo cię kocham. - odwróciłam od niego wzrok. Nie chciałam spojrzeć w te jego hipnotyzujące oczy. Wymiękłabym. To był mój słaby punkt.
Zagryzłam dolną wargę i z wielkim trudem powstrzymywałam się od płaczu. Kochanie starszego Kaulitza wiązało się z wielkim ryzykiem i możliwością posiadania złamanego serca.
-Nie...N-Nie mogę.- mruknęłam wstając z łóżka- Już wychodze. - poleciały mi znów łzy. To bolało.
-O kobieto! Ogarnijsię! Zostajesz!
-Nie! Daj mi spokoj. idę i tyle.- warknęłam, denerwując tym Toma, który opuścił pokój trzaskając drzwiami. Otworzyłam półki i zaczęłam się pakować.
Po chwili wrócił tu, jednak z towarzystwem. Miał przy sobie Billa. Młodszy bliźniak spojrzał poirytowany na mnie.
-Czemu tak mówisz? Czemu to robisz?- Czarnowłosy podszedł do mnie wyrywając mi torebkę, do której pakowałam ubrania. Wysypał wszystko na podłogę.
-Ej! Ja się pakuję!- syknęłam na niego i wyszarpałam mu z rąk mój bagaż.
-Po co?! To pochopna decyzja! Marika, pomyśl chwilę co ty dziecko robisz!
-Dziecko? Jestem pełnoletnia, odpowiedzialna sama za siebie moja kochana mamusiu. Nie chce was w nic mieszać.
-Zostań... proszę cię, Marika. Zostań, błagam.- powiedział spokojnie Pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam im przeszkadzac. Nie mogę być na łasce chłopaków. Muszę zacząć samodzielnie życ. Tak będzie lepiej.
Wzięłam moje walizki i opuściłam dom.
_______________________________________________
Taki króciuuutki :3 Zaraz pisze 18 i 19 i moze 20. Chce jak najszybciej dodac żeby móc pisać nastepne, bo do 22 mam na telku napisane :c
MARIKA DEBILKO GŁUPIA CO CI DO TEJ PUSTEJ GŁOWY STRZELIŁO IDIOTKA DE BILKO MILKAJ SIE I NIE WRACAJ MMMIIILLLKKK
OdpowiedzUsuńNo jak ona tak może mmmilllkkk... Tom ją kocha a ta debilka głupia, że na jedną noc tak na jedną, tak przeszkadzasz mu, tak a ja jestem królowa milka co się z bronkiem przespała...
Tomuś ty mój zakochany szczeniaku.. :C Nie daj jej odejść! Nie pozwól! Za nic w świecie! Ona sie zabije! Monica ją zabije, bo to psychonica!!!Tag! Co z Tomiątkami moimi :((((
Dawaj mi 18 szypkoo!!!!
Jaaaaaaaaaaaaaaa świetny rozdział, że aż o moj Bożeeeeeeee!!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham Tokio Hotel,a to opowiadanie ubóstwiam, jakbyś była zainteresowana zapraszam na swojego :)
A Tom to on kurcze powinien na nia biegać a nie :)
Weny :*******
http://durch-den-monsun-story-th.blogspot.com/
Usuń