- Odczep sie od Mariki- warknalem stojac z nia twarza w twarz. Nic sie nie zmienila.
Zaprowadzila mnie do salonu.
Usiadla a ja dalej stalem
- Oj Tomus... siadaj- powiedziala z suczym usmiechem.
- Nie. Zaraz i tak ide. Daj jej spokoj- syknelem na nia a ona podeszla zarzucajac mi recee na ramiona.
- Co ty w niej widzisz?- zapytala trzepiac rzesami. Chciala mnie pocalowac, na co ja odepchnalem. Co ona sobie myslala?
- Nie dam jej spokoju. Pf
- Moje prywatne sprawy nie powinny sie na niej odbijac. Nie moze obrywac z mojej winy.- warknalem i odsunalem sie pare krokow w tyl.
- Ale i tak ci to nic nie da. Nie zastopuje.
- W takim razie ide. Ale dopilnuje zebys dala nam spokoj.- odwrocilem sie w strone drzwi.
-Wam? Oh daj spokoj. Zistaw ja juz...- wyszedlem trzaskajac drzwiami. Bylem zly. Niedosc ze Marika mnie zostawila, to ta cholera jej chce zycie uprzykszac. No prosze, zwariowac idzie. Po co ja sie mecze? Moze to bez celu? Wrocilem do domu i polozylem sie na kanapie. Wlaczylem na plycie nasza plyte. Probowalem sie odstresowac, zasnac... cokolwiek. Caly czas wpatrywalem sie w bialy sufit, nie mogac zmruzyc oka.
Czas mijal a ja bylem zly. Nic nie pomagalo. Bill pare razy probowal zagadnac, ale bez skutku. Bylem zajety. Zajety mysleniem o niej.
Przynioslem sobie pare butelek piwa. Chcialem po prostu przestac myslec. Milosc to idiotyczna sprawa..
Wypilem wszystkie a bol nie ustawal. Tesknilem za nia. Ciagle latala mi po glowie mysl czy ona za mna tez. Odepchnela mnie na ostatnim spotkaniu. To moja wina... zawalilem.
Throught the monsoon
Throught the monsoon
Just me and you
Throught the monsoon
Just me and you!
Wytargalbym ta Monice za wlosy i ztarl jej to dupsko na papierze sciernym. To za malo na taka jak ona.
Wstalem z kanapy i podszedlem do okna. Nagle zawibrowal mi telefon. Wiadomosc od Olivii.
Przyjedz. Nie wiem co odbilo Marice. Caly czas ryczy. Nie wiem nawet o co.
Jak na rozkaz pobieglem do samochodu i w ciagu paru minut bylem u Olivii.
- Jest w pokoju. - powiedziala wpuszczajac mnie do domu.
- Tom... chcialam jechac na zakupy. Popilnuj jej.. zamykam dom.ok?- dodala z usmiechem. Skinalem twierdzaco glowa i wszedlem do pokoju. Marika siedziala skulona na sofie. Na moj widok sie oburzyla
- Idz stad.- warknela- Daj mi spokoj.
Mimo jej przeczen usiadlem obok niej i przytulilem. Wtedy juz sie rozkleila. Sama sie wtulila i zaczela moczyc mi koszulke. Zaczalem ocierac jej lzy.
- Juz dobrze. Jestem obok.- pocalowalem ja w czolo i usmiechnalem sie do niej pocieszajaco.- A teraz powiedz o co placzesz...
- Ja... nie moge... nie powinno cie teraz gdzies indziej byc?- nagle znow zmienila ton na szorski i wredny.- Byles u Monicy.
Znow zaczela ryczec.
- Wiedzialam ze ona miala racje...- wiec o to chodzilo... No Monica niezle to wykombinowalas. Objalem ja mimo szarpania sie i powiedzialem: Wierzysz mi czy takiej suce?
- Jej.
- Czy ja cie kiedykolwiek oklamalem?- zaczela rozmyslac.
- Nie. Wiec no... nie znasz jej na tyle co ja. Odradzam zadawania sie z takimi jak ona. - mruknalem z westchnieniem. Zaczalem opowowiadac Marice cala moja znajomosc z Monica i powody skonczenia. Wtedy uwierzyla.
- A to suka...- powiedziala ocierajac lzy.
- Wrocisz? Prosze...- powiedzialem patrzac z blagalnym wzrokiem.
- Nie... ale dalej mozesz przyjezdzac... juz mi nie zalezy na nich. - usmiechnela sie do mnie. Stara dobra Marika.
Przysunalem sie do niej i pocalowalem. Juz bylo dobrze... nareszcie noglobyc spokojnie. Cala noc nie moglem spac uradowany ze Marika chce sie dalej ze mna przyjaznic. Przyjaznic? To dziwne okreslenie. To, co bylo miedzy nami nie mozna nijak nazwac. Razem nie jestesmy. Przyjaznic sie nie przyjaznimy. To nie bylo nic.
Dzis pogoda bardzo dopisywala. Na dworze bylo goraco, ze musialem chodzic bez koszulki. Billa od rana nie bylo w domu. Spojrzalem w telefon:
Pojechalem na zakupy. Mama dzis przyjedzie. Posprzataj troche.
Bill zawsze zostawial to, co najgorsze mi. Gdyby Marika tu byla, sprzatalo by mi sie lepiej.No coz... musialem wziac sie do roboty. Zaczalem od sprzatania kuchni. Pozmywalem talerze, ktore lezaly rozwalone na blacie. Umylem podloge i okna.
Jedna sciana byla troche przybrudzona przez psa. Z zoltego koloru zmienila miejscami kolor na szary. Pozniej sie tym zajme.
Zaczalem sprzatac stary pokoj Mariki, gdzie zapewne Bill przenocuje rodzicielke. Scierajac kurze z polek natknalem sie na pare rzeczy mariki. Wszystko odkladalem na bok z zamiarem odwiezienia jej tego potem.W szafie znalazlem pare ubran, w ktoych byla na imprezach. Celowo zapomniala akurat tych? Zaczalem odkurzac pokoj i nagle natknalem sie na wystajacy spod lozka notatnik ktory tez zapewne musial nalezec do dziewczyny. Usiadlem na lozku otwierajac go. Przewracalem kolejno kartki z niedowierzaniem. Nie sadzilem ze ktos taki zapracowany jak Marika ma czas na prowadzenie pamietniku. Wiem ze to nieladnie ale przeczytalem otwarta strone.
Drogi pamietniku!
Jestem zdolowana. Niedlugo znam Toma, a on juz ma o mnie takie zle zdanie. Caly czas mi dogryza i jest niemily. Jest bardzo przystojny i mimo wszystko czasem potrafi sie zachowac. Szkoda ze tylko czasem.
22 czerwca
Drogi Pamietniku!
Sama nie wierze co pisze ale chyba go kocham. Duzo sie zmienilo.
30 czerwca
Patrzylem w oslupieniu na kartki czytajac dalej.
Drogi srajmietniku.
Mialam wypadek. Nic nie pamietam. Czytam od nowa cie zeby cos ogarnac i czemu Tom mi milosc wyznal. What the fuck wgl?
1lipiec.
Pamietniku.
Minelo pare dni a moja pamiec zaczela wracac. I znow go kochm...
Kochala mnie? Mialem ochote z nia pogadac... ale pierw sprzatanie.
Wysprzatalem caly dom i zmeczony opadlem na fotel samochodu. Obok polozylem reszte znalezionych jej rzeczy. Drzwi otworzyla mi Marika. Miala takie ladne, blekitne oczy. I brazowe dlugie wlosy. I wszystko cudowne... odbijalo mi juz. Usiadla ze mna w pokoju. No to teraz mysl Tom jak tu zaczac rozmowe na ten temat.
- znalazlem to wszystko...- oddalem pierw tamte rzeczy a potem pamietnik. Spojrzala przerazona na okladke notesu.
- Nie czytales?- powiedziala zmieszana.
- Czytalem.
- Ja... ja... to nie tak jak mysl..- nie musiala sie tlumaczyc. Przerwalem jej i przycisgnalem do siebie calujac ja.odsunela sie.
- Nie smiej sie... - odwrocila wzrok i odeszla na drugi koniec pomieszczenia.
- Ale ja czuje to samo. Pierwszy raz...- spojrzalem na nia.oczy blyszczaly jej sie jakby miala zaraz plakac. Chcialem podejsc ale znow zaczela sie cofac wiec siadlem na miejscu.
- Przemysle to...a teraz idz.
Wrocilem do domu. W progu przywital mnie zly Bill.
- co jest?- mruknalem patrzac na brata. W korytarzu ujrzalem mamy buty.
- Obronilem cie.miales posprzatac- warknal na mnie.
- przeciez sprzatalem.
- a to? Nie zauwazyles ze to mariki?- podniosl do goory ... stringi. Parsklem smiechem.
- uratowalem ci tylek.- syknal rzucajac nimi we mnie.
- powiedziales ze twojej dzieeczyny?
- nie. W to nie wierzyla. Lepiej. Powiedzialem ze moje- wybuchlem niepochamowanym smiechem. Mama musiala go uslyszec bo przyszla. Ucalowalem ja nadal patrzac na czerwonego ze zlosci braciszka.
- Odwdziecze ci sie- powiedzial bezgloscie i poslal mi ironiczny usmieszek. Wszystko bylo ok. Dopoki mama nie zaczela pytac o Marike.no dalej. Tlumacz sie Tom madrosci tys wielka. Spojrzalem na Billa szukajac pomocy na co blizniak pokazal mi jezyk. Co za cholera... mysl mysl Tom
-------
Jest juz 19 w ramach nagrody, ze tak dlugo nic nie bylo :3
No nieźle Tom, a żeś się wjebał (wybacz za słownictwo, nie miałam innego słowa pod ręką) po same uszy!
OdpowiedzUsuńNo teraz ciekawe jakie będzie miał wytłumaczenie.
Hahaha Bill mnie rozwalił, zamiast kurna pomoc bratu, to wywiesił jezior na wierzch i się cieszy XDD
Świetny rozdział, dawaj szybko kolejny :)))
I zapraszam na rozdział 16 opowiadania o Andym :3
www.life-is-not-always-corolful.blogspot.com
Oraz życzę Ci dużo weny i przepraszam, że dopiero teraz skomentowałam, ale akurat mam trochę czasu. Koniec roku się zbliża i trzeba oceny poprawiać!
Czekam zniecierpliwiona na nexta!