Strony

sobota, 23 maja 2015

Rozdzial 19

- Odczep sie od Mariki- warknalem stojac z nia twarza w twarz. Nic sie nie zmienila.
Zaprowadzila mnie do salonu.
Usiadla a ja dalej stalem
- Oj Tomus... siadaj- powiedziala z suczym usmiechem.
- Nie. Zaraz i tak ide. Daj jej spokoj- syknelem na nia a ona podeszla zarzucajac mi recee na ramiona.
- Co ty w niej widzisz?- zapytala trzepiac rzesami. Chciala mnie pocalowac, na co ja odepchnalem. Co ona sobie myslala?
- Nie dam jej spokoju. Pf
- Moje prywatne sprawy nie powinny sie na niej odbijac. Nie moze obrywac z mojej winy.- warknalem i odsunalem sie pare krokow w tyl.
- Ale i tak ci to nic nie da. Nie zastopuje.
- W takim razie ide. Ale dopilnuje zebys dala nam spokoj.- odwrocilem sie w strone drzwi.
-Wam? Oh daj spokoj. Zistaw ja juz...- wyszedlem trzaskajac drzwiami. Bylem zly. Niedosc ze Marika mnie zostawila, to ta cholera jej chce zycie uprzykszac. No prosze, zwariowac idzie. Po co ja sie mecze? Moze to bez celu? Wrocilem do domu i polozylem sie na kanapie. Wlaczylem na plycie nasza plyte. Probowalem sie odstresowac, zasnac... cokolwiek. Caly czas wpatrywalem sie w bialy sufit, nie mogac zmruzyc oka.

Czas mijal a ja bylem zly. Nic nie pomagalo. Bill pare razy probowal zagadnac, ale bez skutku. Bylem zajety. Zajety mysleniem o niej.

Przynioslem sobie pare butelek piwa. Chcialem po prostu przestac myslec. Milosc to idiotyczna sprawa..

Wypilem wszystkie a bol nie ustawal. Tesknilem za nia. Ciagle latala mi po glowie mysl czy ona za mna tez. Odepchnela mnie na ostatnim spotkaniu. To moja wina... zawalilem.

Throught the monsoon
Throught the monsoon
Just me and you
Throught the monsoon
Just me and you!

Wytargalbym ta Monice za wlosy i ztarl jej to dupsko na papierze sciernym. To za malo na taka jak ona.
Wstalem z kanapy i podszedlem do okna. Nagle zawibrowal mi telefon. Wiadomosc od Olivii.
Przyjedz. Nie wiem co odbilo Marice. Caly czas ryczy. Nie wiem nawet o co.
Jak na rozkaz pobieglem do samochodu i w ciagu paru minut bylem u Olivii.
- Jest w pokoju. - powiedziala wpuszczajac mnie do domu.
- Tom... chcialam jechac na zakupy. Popilnuj jej.. zamykam dom.ok?- dodala z usmiechem. Skinalem twierdzaco glowa i wszedlem do pokoju. Marika siedziala skulona na sofie. Na moj widok sie oburzyla
- Idz stad.- warknela- Daj mi spokoj.
Mimo jej przeczen usiadlem obok niej i przytulilem. Wtedy juz sie rozkleila. Sama sie wtulila i zaczela moczyc mi  koszulke. Zaczalem ocierac jej lzy.
- Juz dobrze. Jestem obok.- pocalowalem ja w czolo i usmiechnalem sie do niej pocieszajaco.- A teraz powiedz o co placzesz...
- Ja... nie moge... nie powinno cie teraz gdzies indziej byc?- nagle znow zmienila ton na szorski i wredny.- Byles u Monicy.
Znow zaczela ryczec.
- Wiedzialam ze ona miala racje...- wiec o to chodzilo... No Monica niezle to wykombinowalas. Objalem ja mimo szarpania sie i powiedzialem: Wierzysz mi czy takiej suce?
- Jej.
- Czy ja cie kiedykolwiek oklamalem?- zaczela rozmyslac.
- Nie. Wiec no... nie znasz jej na tyle co ja. Odradzam zadawania sie z takimi jak ona. - mruknalem z westchnieniem. Zaczalem opowowiadac Marice cala moja znajomosc z Monica i powody skonczenia. Wtedy uwierzyla.
- A to suka...- powiedziala ocierajac lzy.
- Wrocisz? Prosze...- powiedzialem patrzac z blagalnym wzrokiem.
- Nie... ale dalej mozesz przyjezdzac... juz mi nie zalezy na nich. - usmiechnela sie do mnie. Stara dobra Marika.
Przysunalem sie do niej i pocalowalem. Juz bylo dobrze... nareszcie noglobyc spokojnie. Cala noc nie moglem spac uradowany ze Marika chce sie dalej ze mna przyjaznic. Przyjaznic? To dziwne okreslenie. To, co bylo miedzy nami nie mozna nijak nazwac. Razem nie jestesmy. Przyjaznic sie nie przyjaznimy. To nie bylo nic.
Dzis pogoda bardzo dopisywala. Na dworze bylo goraco, ze musialem chodzic bez koszulki. Billa od rana nie bylo w domu. Spojrzalem w telefon:

Pojechalem na zakupy. Mama dzis przyjedzie. Posprzataj troche.

Bill zawsze zostawial to, co najgorsze mi. Gdyby Marika tu byla, sprzatalo by mi sie lepiej.No coz... musialem wziac sie do roboty. Zaczalem od sprzatania kuchni. Pozmywalem talerze, ktore lezaly rozwalone na blacie. Umylem podloge i okna.
Jedna sciana byla troche przybrudzona przez psa. Z zoltego koloru zmienila miejscami kolor na szary. Pozniej sie tym zajme.
Zaczalem sprzatac stary pokoj Mariki, gdzie zapewne Bill przenocuje rodzicielke. Scierajac kurze z polek natknalem sie na pare rzeczy mariki. Wszystko odkladalem na bok z zamiarem odwiezienia jej tego potem.W szafie znalazlem pare ubran, w ktoych byla na imprezach. Celowo zapomniala akurat tych? Zaczalem odkurzac pokoj i nagle natknalem sie na wystajacy spod lozka notatnik ktory tez zapewne musial nalezec do dziewczyny. Usiadlem na lozku otwierajac go. Przewracalem kolejno kartki z niedowierzaniem. Nie sadzilem ze ktos taki zapracowany jak Marika ma czas na prowadzenie pamietniku. Wiem ze to nieladnie ale przeczytalem otwarta strone.

Drogi pamietniku!
Jestem zdolowana. Niedlugo znam Toma, a on juz ma o mnie takie zle zdanie. Caly czas mi dogryza i jest niemily. Jest bardzo przystojny i mimo wszystko czasem potrafi sie zachowac. Szkoda ze tylko czasem.
22 czerwca

Drogi Pamietniku!
Sama nie wierze co pisze ale chyba go kocham. Duzo sie zmienilo.
30 czerwca

Patrzylem w oslupieniu na kartki czytajac dalej.

Drogi srajmietniku.
Mialam wypadek. Nic nie pamietam. Czytam od nowa cie zeby cos ogarnac i czemu Tom mi milosc wyznal. What the fuck wgl?
1lipiec.

Pamietniku.
Minelo pare dni a moja pamiec zaczela wracac. I znow go kochm...

Kochala mnie? Mialem ochote z nia pogadac... ale pierw sprzatanie.
Wysprzatalem caly dom i zmeczony opadlem na fotel samochodu. Obok polozylem reszte znalezionych jej rzeczy. Drzwi otworzyla mi Marika. Miala takie ladne, blekitne oczy. I brazowe dlugie wlosy. I wszystko cudowne... odbijalo mi juz. Usiadla ze mna w pokoju. No to teraz mysl Tom jak tu zaczac rozmowe na ten temat.
- znalazlem to wszystko...- oddalem pierw tamte rzeczy a potem pamietnik. Spojrzala przerazona na okladke notesu.
- Nie czytales?- powiedziala zmieszana.
- Czytalem.
- Ja... ja... to nie tak jak mysl..- nie musiala sie tlumaczyc. Przerwalem jej i przycisgnalem do siebie calujac ja.odsunela sie.
- Nie smiej sie... - odwrocila wzrok i odeszla na drugi koniec pomieszczenia.
- Ale ja czuje to samo. Pierwszy raz...- spojrzalem na nia.oczy blyszczaly jej sie jakby miala zaraz plakac. Chcialem podejsc ale znow zaczela sie cofac wiec siadlem na miejscu.
- Przemysle to...a teraz idz. 
Wrocilem do domu. W progu przywital mnie zly Bill.
- co jest?- mruknalem patrzac na brata. W korytarzu ujrzalem mamy buty.
- Obronilem cie.miales posprzatac- warknal na mnie.
- przeciez sprzatalem.
- a to? Nie zauwazyles ze to mariki?- podniosl do goory ... stringi. Parsklem smiechem.
- uratowalem ci tylek.- syknal rzucajac nimi we mnie.
- powiedziales ze twojej dzieeczyny?
- nie. W to nie wierzyla. Lepiej. Powiedzialem ze moje- wybuchlem niepochamowanym smiechem. Mama musiala go uslyszec bo przyszla. Ucalowalem ja nadal patrzac na czerwonego ze zlosci braciszka.
- Odwdziecze ci sie- powiedzial bezgloscie i poslal mi ironiczny usmieszek. Wszystko bylo ok. Dopoki mama nie zaczela pytac o Marike.no dalej. Tlumacz sie Tom madrosci tys wielka. Spojrzalem na Billa szukajac pomocy na co blizniak pokazal mi jezyk. Co za cholera... mysl mysl Tom

-------

Jest juz 19 w ramach nagrody, ze tak dlugo nic nie bylo :3

Rozdzial 18

Tom:

Ich bin nich ich weiB du nicht[...]- spiewalem duszac caly bol w sobie i przygrywajac na gitarze. Minelo juz pare dni. Marika nie odbierala, nie widywalem jej. Nie moglem sie uspokoic. Bill tez byl zalamany... przeciez to jego przyjaciolka. Caly czas spiewalem ta piosenke z mysla o Marice. Nic nie pomagalo. Dzis miala byc w pracy. Bylo juz po 16. Odlozylem gitare i wyszedlem z domu. Odpalilem samochod i podjechalem pod jej biuro.
Trafilem w sam raz. Marika wychodzila z biura. Na widok mojego samochodu przyspieszyla w przecuwnym kierunku. Wybieglem z auta.
- Marika! Poczekaj!- dogonilem ja. Zlapalem i przytulilem. Zaczela plakac. Jak zwykle.
- Tesknilem.- powiedzialem, calujac ja w czolo. Zaczela sie szarpac, widzac ze wychodi Monica z jakas dziewczyna.
- Nie powinno cie tu byc- warknela na mnie i odeszla. Monica zasmiala sie przechodzac obok mnie. Przysiegam ze ona cos jej nagadala.. ja to czuje.
Wrocilem zly do domu. Trzaskalem wszystkimi drzwiami. Usiadlem wsciekly w salonie.
- i jak?- zapytal Bill. Nawet nie zauwazylem ze siedzial tu wczesniej.
- jak? Wale to. Odepchnela mnie jak zobaczyla monice. Ja wiem ze ta suka maczala w tym palce.
- Spokojnie... pogadaj z nimi. Z Monica, Marika.   Z Olivia ja pogadam.
- Z Marika? Nie da sie! Jest niedostepna!- kopnalem stol ze zlosci. Bill sie odsunal.
- Idz spac chlopie. Melisy sobie zrob bo sie nosisz jakby niewiadomo co.
- Pf. Ide z psem na spacer.
Nagle Bill spojrzal na wyswietlacz telefonu.
- Nono... Mariczka sie odezwala. Tak jak myslales, to Monica jej nagadala...az za duzo.- brat pokazal mi sms.
Co za suka... Dlaczego Marika nie napisala do mnie?
- Ide do Mo. Pogadam z nia- warknalem i wyprowadzilem psa z domu. Dotarlem pod sam dom Monicy. Co za pustak ... otworzyla drzwi. No to sie zacznie.

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 17

Rano obudziłam się w swoich czterech ścianach. Byłam strasznie obolała i słaba, więc Natalie znów dała mi jeden dzień wolnego.Leżałam sama a nigdzie w pobliżu nie było widać Toma. Wstałam po cichu i wyszłam z pokoju. Na sofie w salonie siedział Tom, przygrywając na gitarze. Stanęłam przy drzwiach i nasłuchiwałam się grze, Muzyka była przyjemna i miła. Sto razy lepiej było słuchać jej na żywo, niż z płyt.
-Wiem, że tam jesteś.- uśmiechnął się nawet nie odwracając się do tyłu. Odłożył gitarę, a ja nieśmiałym krokiem podeszłam do niego. Dziwnie czułam się tak po  wczorajszej rozmowie.
Nagle pw głowie pojawiła mi się migawka początkowego zachowania Toma. Dredziarz nie zawsze był dla mnie miłym chłopakiem. Pamiętałam i to bardzo dobrze jak był wredny i mi dogryzał. To nie są dobre wspomnienia.
-Tom.. ja dużo myślałam i... ja chciałabym przestać siedzieć wam na głowie- zaczęłam ni z tego ni z owego. Ostatnio dużo myślałam nad przeprowadzką, tym bardziej że nadal pamiętam to dogryzanie Toma spowodowane moją obecnościa.- Olivia mówiła mi o tym dużo. Chciałaby żebym z nią mieszkała. To znacznie lepsze niż mieszkanie z 2 chłopakami, gwiazdorami, który muszą cię pilnować jak oka w głowie, ciągle zamartwianie się. To będzie dobre rozwiązanie- dokończyłam z uśmiechem czekając na reakcje Toma.
Chłopak popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczami i zamrugał.
-Ty chyba żartujesz... Chcesz żeby ci się znowu krzywda stała? Przy nas jesteś tak.. można powiedzieć że bezpieczna. No znaczy przy mnie, bo ja cię dam radę obronić...no bo Bill to wiesz jak z nim- uśmeichnął się delikatnie i przytulił mnie mocno.
-Nie żartuje. - powiedziałam z wielką powagą. Poza tym dobiły mnie słowa Monici że niby  Tom się lituje... Nie chce mu się narzucać.
-Nie przeszkadzasz nam. Pomagasz nam nawet. Poz atym... bardzo się cieszę, że jesteś. Zmieniłaś mnie i za to ci dziękuję.
-Zmieniłam? Jak to?- spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem
-Nie wazne... A będziesz z nami utrzymywać kontakt?-zmianił pośpiesznie temat. No tiaa, tk najlepiej.
-Nie. Wybacz ale... z tym tyle kłopotów mam... Dziewczyny z pracy krzywo na mni przez to patrzą. Dziwnie się czuję.
-Ale..
-Poza tym i tak sam kiedyś mówiłeś żebym się wyniosła przy pierwszej lepszej okazji. -przypomniałam mu stare czasy, na co on mnie przytulił.
-Mariczka... pamiętasz co powiedziałem ci w szpitalu? - zapytał spokojnie, patrząc mi w oczy.Cholera, był taki idealny...Chcąc, nie chcąc, przytakłam. Przypomniałam sobie to wyznanie miłości, przez co poleciały mi łzy.
-To było szczere.- uśmiechnął się szeroko i musnął mój policzek ustami. Zadrżałam, gdy poczułam na swojej skórze jego zimny kolczyk.
-Nie potrafię uwierzyć w to. Ty? taki podrywać, codziennie śpi z inną i łamie serca tylą nastolatkom? Dla ciebie istenie tylko miłość na jedną noc.
-Nie zauważyłaś tej zmiany? Odkąd jesteś, nie spałem z żadną inną. Nie jestem jak wcześniej. Zmieniłaś mnie bo cię kocham. - odwróciłam od niego wzrok. Nie chciałam  spojrzeć w te jego hipnotyzujące oczy. Wymiękłabym. To był mój słaby punkt.
Zagryzłam dolną wargę i  z wielkim trudem powstrzymywałam się od płaczu. Kochanie starszego Kaulitza wiązało się z wielkim ryzykiem i możliwością posiadania złamanego serca.
-Nie...N-Nie mogę.- mruknęłam wstając z łóżka- Już wychodze. - poleciały mi znów łzy. To bolało.
-O kobieto! Ogarnijsię! Zostajesz!
-Nie! Daj mi spokoj. idę i tyle.- warknęłam, denerwując tym Toma, który opuścił pokój trzaskając drzwiami. Otworzyłam półki i zaczęłam się pakować.
Po chwili wrócił tu, jednak z towarzystwem. Miał przy sobie Billa. Młodszy bliźniak spojrzał poirytowany na mnie.
-Czemu tak mówisz? Czemu to robisz?- Czarnowłosy podszedł do mnie wyrywając mi torebkę, do której pakowałam ubrania. Wysypał wszystko na podłogę.
-Ej! Ja się pakuję!- syknęłam na niego i wyszarpałam mu z rąk mój bagaż.
-Po co?! To pochopna decyzja! Marika, pomyśl chwilę co ty dziecko robisz!
-Dziecko? Jestem pełnoletnia, odpowiedzialna sama za siebie moja kochana mamusiu. Nie chce was w nic mieszać.
-Zostań... proszę cię, Marika. Zostań, błagam.- powiedział spokojnie Pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam im przeszkadzac. Nie mogę być na łasce chłopaków. Muszę zacząć samodzielnie życ. Tak będzie lepiej.
Wzięłam moje walizki i opuściłam dom.

_______________________________________________
Taki króciuuutki :3 Zaraz pisze 18 i 19 i moze 20. Chce jak najszybciej dodac żeby móc pisać nastepne, bo do 22 mam na telku napisane :c

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 16

Wszystkie dziewczyny po moim wypadku traktowały mnie... no nie oszukujmy się - po prostu dziwacznie.Martwiły się, niektóre przymilały. A Monica? Niepokoił  mnie jej wzrok. To było krępujące.Szczerze mówiąc, prędzej spodziewałabym się tego po Agacie. Tak, to typowo jej morderczy wzrok.
-Nie sadzisz że to nie jest zbytnio normalne?- zapytałam Natalie. Ufałam jej. Zaprzyjaźniłyśmy się mimo że nie bardzo wypada no bo szefowa i takie tam.
-Też mnie to denerwuje. Wszystkie jakoś się pogodziły z twoim wypadkiem a ona jakoś ma w tym problem.Cały czas o tobie nawija .. no i Tomie.- mruknęła dopijając kawę. Nie wiem, nie rozumiem... Czemu wszyscy tak na mnie patrzą bo Tom to bo on tamto? Nic mnei z nim nie łączy. A może łaczyło?Przebywałam z Billem, zaprzyjaźniliśmy się, mimo wszytko i tak czułam że nie mówi mi prawdy o wcześniejszej Ja.
Ciarki mnie przeszły na widok Monici, podchodzącej do mnie. Nie miałam ochoty na rozmowe z nią. Nie żebym się bała, pf, jeszcze czego. Plastikowa krowa usiadła naprzeciw mnie i odrzuciła ''bajecznie'' włosy do tyłu, jakby miało jej to dodać uroku. Mogę już zwymiotować? Tylko czekałam aż zacznie trajkotąc bez sensu na temat Toma.
-A ty wiesz że Tomuś jest moj? On się nad tobą tylko lituje, ze względu na Billa. Nie rób sobie nadziei- ten szyderczy śmiech. Jak ja go nienawidze.
-Co ty możesz wiedziec?- syknęłam na nią. Kim ona jest żeby się tak wypowiadać? Dobra, rozumiem że Tom jest super, oh ah ciasteczko itede. Ale są granice.
-Powiedzmy że za dobrze go znam.
-Śmieszna jestes. Niby sąd?
-To nie mówił ci? Ani on ani Bill? Otóż to, jestem jego dziewczyną. Teraz wprawdzie ex-dziewczyną ale.. poczekaj jeszcze troche i zobaczysz.
Musze przyznać, nie lubię jej ani trochę ale... nie kłamie nigdy. WIęc raczej by teraz ni stąd ni zowąd tego  nie wymyśliła? Pozatym to z daleka było widać że była w guście Toma.
Wyszłam z pracy, a pod biurem czekał na mnie Tom w samochodzie. Podszedł do mnie i przywitał się.
-Jak leci, szara myszko? - posłał mi swój łobuzerski uśmiech, na co pokazałam mu język.Zaśmiał się i podwiózł mnie pod dom. Byłam zmęczona, obolała. Kręciło mi się w głowie. Wbiegłam po schodach, gdy nagle osłabłam i czluam że upadam.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Obraz miałam rozmazany, widziałam wszystko przez mgłę. Przearłam oczy dla lepszego widzenia. Obok mnie siedział Pan Bill Kaulitz, mój przyjaciel.Odgarnął do tyłu swoje czarne wlosy i przyjżał mi się uważnie.
-Wszystko okej już? Jesteś cała?- zapytał zatroskanym głosem. - Błagam.. powiedz że nie straciłaś pamięci... - dodał.
-Kim jesteś? - zażartowałam sobie i uśmiechnęłam się mimo potwornego bólu głowy. - Wszystko okej, ale czaszka mi pęka z bólu.
Nagle uświadomiłam sobie znacznie więcej. Zaczęłam powoli przypominać sobie kim jestem i co się zdarzyło przed tym zafajdanym wypadkiem.
-Bill! Odzyskałam pamięć!- podskoczyłam do niego i przytulilam czarnucha. Do pokoju wszedł dredziarz, jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie.
-Jak tam? Lepiej ci?-  Bliźniaki usiadły na moim łóżku po czym młodszy zaczął wszystko opowiadać. W sumie to niewiele. Zaraz po tym przeprosił nas i wyszedł z domu.
-To jak, teraz wszystko pamiętasz?- powiedział nieco zmieszany Tom. Podszedł nipewnie do mnie, ale widząc moją zdziwioną twarz cofnął się.
-Tak, wszystko-  postanowiłam się w srdku ogarnąć i pierwsza podeszłam.. Podeszłam i przytuliłam go. Mimo woli poleciały mi łzy. Tom usiadł na łóżku, a ja wtuliłam się w niego i zaczęłam moczyć mu koszulkę.Sama nie wiedzialam czemu płaczę.
-Już jest dobrze... nie pozwole by kiedokolwiek ci się cos stało. Juz nigdy.- przytulł mnie i złapał mój podbródek. Podnióśł go do góry by spojrzeć mi w oczy i mnie pocałował. Zadrżałam na sam dotyk jego kolczyka. Spojrzałam w jego piekne, brązowe oczy. Kochałam go, naprawdę... i to bardziej niż kiedykolwiek wczesniej. Popłakałam się znów a on ztarł moje łzy kciukiem. Tym razem te łzy były ze szczęscia.
-Już nie płacz... - wyszeptał mi do ucha. Niedługo potem zasnęłam w ramionach.


_____________________________
Ojejej, to męczące przepisywac na nowo ten sam rozdział.  Wiem że tak późno. Dlatego w tamtym tygodniu pojawiały się rozdziały tak często. Nadrobie, nadrobie. Po prostu niedługo wywiadówka i takie tam więc nie mam czasu i mała dostępność do internetu :))

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 15

Again wracam do pisaniem samą Mariczką, bo tamto było mi potrzebne ze względu na to że straciła pamięć.

__________________________________________

No dobra. Wróciłam do domu Kaulitzów. W szpitalu byłam z pare dni po obudzeniu się, a potem bez problemu dali mi wypis. Dziwnie czułam się teraz u bliżniaków. Oni znali mnie lepiej niż ja sama siebie. A ja nic prawie o nich nie wiedziałam. Miałam pracę nawet. Przyjaciółki. Wszystko mi się mieszało w głowie.
Dziś wróciłam z pracy w dziwnym humorze. W biurze zaczęła pracować taka nowa... I cholernie mnie nienawidzi. A przecież jej nic nie zrobiłam? Dziewczyny twierdzą że mówiła coś o Tomie. Ale mnie nic z nim nie łączy. Pożaliłam się Billowi, a on uśmiechnął się i pokazał mi gazetę. Artykuł o jego bracie... i mnie. Strona skądś wydawała mi się znajoma. Całowałam sie z Tomem Kim ja byłam dla niego wcześniej? Pierw wyznaje mi miłość, teraz to...
-Bill... ja i Tom... co nas łączyło? - zapytałam, dopijajac kawę. Czarny spojrzał na mnie uważnie i pokręcił głową.
-To trudne. Między wami rosła miłość. Ale nie chcieliście do tego się przyznać przed sobą. - mruknął Bill smutnym głosem.- Ja tez coś do ciebie czułem, ale odpuściłem. Bardzo kochałaś mojego brata. Szkoda mi go teraz.
-Ah...-nie wiedziałam co powiedzieć. zapanowała niezręczna cisza.
Powoli zaczynało mi się coś przypominać między mną a Tomem. Chyba też go kocham, a może nie... Już sama nie wiem...Gubię się sama w sobie...
-O patrz idzie. O wilku mowa. Dobra, zostawiam was samych, pogadajcie sobie.- odszedł, a starszy Kautliz podeszedł do mnie.
-Cześć jak się czujesz?- zapytał z prawie niewidocznym uśmiechem.
-Chyba dobrze, nie wiem -odpowiedziałam.
- Chciałabyś się może przejść ze mną z psem?- zastanowiłam się przez chwilę, ale w sumie czemu nie? Może go przez ten spacer trochę lepiej poznam, więc pokiwałam twierdząco głową.

Szliśmy po jakimś lesie. Strasznie fajnie nam się sobą gadało, śmialiśmy się prawie przez całą drogę- jak nie z siebie to z psa,  który co chwile ganiał albo jakąś wiewiórkę albo zaplątywał się smycz. Tom wcale nie był taki jak opowiadała mi Olivia czy Natalie. Mówiły mi o nim same niemiłe rzeczy, że jest wrednym sukinsynem itp. Może się zmienił dla mnie, bo naprawdę mnie kocha? Nie wiem.
Nagle w pewnej w chwili lunęła na nas okropna ulewa. Przyspieszyliśmy jak oszalali. Przycisnął mnie mocno do siebie i rozłożył nad nami kurtkę. Czułam jego ciepło, rozchodził się od niego cudowny zapach piżmu. Pragnęłam, żeby ta chwila trwała wiecznie...on pewnie też... Kiedy zabrakło nam tchu stanęliśmy- przy najbliższym przystanku autobusowym.
-Już nigdy więcej nie idę z Tobą na żaden spacer, bo następnym razem może pod nami runąć ziemia- powiedziałam śmiejąc się, a on odwzajemnił mój śmiech... tak uroczo wyglądał gdy to robił... Objął moją twarz rękoma popatrzył mi głęboko w oczy i jego usta się zbliżały powoli do moich. Zadrżałam. Tylko coś sprawiło, że nagle się ode mnie gwałtownie odsunął.
-Ej, czekaj gdzie Ariston?- O boże. Z tego wszystkiego totalnie o nim zapomniałam. Musiał się gdzieś nam urwać gdy biegliśmy. Oby się szybko znalazł, bo jest chyba bardzo ważny dla Toma.
- To chodź, na co czekasz! Musimy go poszukać- powiedziałam i wbiegłam do lasu, a chłopka za mną.

Ulewa minęła, a my chodziliśmy tak w kółko chyba już od godziny i nie mogliśmy znaleźć Ariego.
- Nie to jest bez sensu.- był załamany- Wracamy do domu. Bill pewnie się strasznie martwi.
- Nie martw się on się jeszcze znajdzie, to mądry pies.- powiedziałam to uśmiechając się, próbowałam go pocieszyć... widziałam łzy w jego oczach...
- A co jeśli nie? Mari... to jest mój najlepszy przyjaciel od zawsze.. Nie poradzę sobie bez niego...- przytuliłam go mocno... strasznie mi było go szkoda...
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- szepnęłam mu do ucha.

Wróciliśmy do domu. Przez całą drogę powrotną się do mnie nie odzywał. Zresztą... nie dziwię mu się... Przy samym progu czekał na nas uśmiechnięty od ucha do ucha Bill.
- A Wy ptaszki to gdzie się podziewaliście, co?
- Nie mam humoru na takie debilne żarty.- powiedział smutny i poszedł polnym krokiem stronę swojego pokoju.
- A ten co taki? - zwrócił się do mnie.
- Bo byliśmy na spacerze z Arim i ten się gdzieś zgubił?
- Doprawdy? - zaśmiał się jak szalony.
- I co tak rżysz?
- Bo przyszedł tu pół godziny temu.
Za chwilę po tym zobaczyłam jak Ariston przybiega do Toma i po nim wesoło skacze. Chłopak wreszcie był zadowolony i poklepał wesoło po głowie, a ja była szczęśliwa razem z nim.
- Wiesz co? Poznałem dzisiaj bardzo fajną dziewczynę Domi, co  z Tobą chyba pracuje. Myślę, że to będzie coś poważnego- uśmiechnęłam się do niego.

To dziwny dzień...Zakochałam się chyba w Tomie. W jego niesamowitym uśmiechu, pięknych oczach i cudownym zapachu. Jestem ciekawa jak to się potoczy...



_____

Hej tu Natka! :) Napisałam se rozdział Martusi :) Ja nie umiem pisać wiem, wiem... TORIKA EWA <3


MMIILKKK <3

Rozdzial 14

Bill:

Minęło już tyle czasu od tego zdarzenia, a Marika wciąż "spała". Ja i Tom strasznie to przezywalismy. Z tą różnicą ,że  ja mogłem normalnie funkcjonowac. Tom zaś siedział zamknięty w pokoju i płakał.Teraz uświadomiłem sobie że moj brat był na prawde w niej mocno zakochany. Stan Mariki jednak troche się polepszał wraz z uplywem czasu.
Pojechałem dziś wcześnie rano do szpitala. Minęło już naprawdę za duzo czasu, a z nią co? Dalej się nie budziła.Siedziałem na korytarzu, czekając na lekarza, który był w sali Mariki. Po chwili drzwi  się otworzyły.
-Marika otworzyła oczy- powiedział lekarz. Oczywiscie pozwolił mi wejść do jej sali.
Usiadłem obok dziewczyny i ująłem ją za rękę.
-Marika...tak się cieszę że już ci lepiej. - mimo woli łzy zaczęły leciec mi po policzku. Jednak jej nie straciłem.Ona zaś przymrużyła oczy.
-He? Jaka Marika?- zapytala przyglądajac się mi.
-No ty jesteś Marika- no nie... miałem nadzieje że ona żartuje.
-A ty to kto?


Tom:

Dzień jak co dzień. Znów zamkniety w sobie, w pokoju. Czułem jakby swiat mi sie walil. Czułem się winny. Byłem idiotą, a ta dziewczyna iedziała to od początku. Była inna..
Nagle zadzownił moj telefon.... Bill.. Niechętnie odebrałem.
-Czego chcesz?- powiedziałem, ocierając łzy.
-Tom...mam 2 wiadomości- dobra i zła.
-Zacznij od dobrej. Może się trochę pociesze.- mruknąłem zmęczonym głosem do telefonu.
-Marika.. obudziła się.- powiedział Bill. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nadal czułem się winny. Ale jednak to... ale była też zla wiadomość.
-A dalej? jaki jest w tym haczyk?
-Straciła pamięć... niestety.- zamarłem. Ona.. nie będzie już nic pamiętać. I... miałem nadzieję że jej uczucia do mnie... że ona coś czuje. Teraz już na to za późno.
-Bill..żartujesz kurwa?!-warknąłem na niego.
-Nie...też w to nie wierzyłem... Tom...- rozłączyłem się i rzuciłem telefonem o podłogę. Upadłem na łóżko i podniosłem z podłogi kolejne piwo. Przechyliłem butelke i wypiłem wszystko. Rzuciłem pustą butelką o ścianę. Teraz butelka wyglądała jak moje serce- połamana i  drobnych kawałkach.

Marika:

Nic nie pamiętałam. Zupełnie. Byłam w sali. Obok mnie siedział czarnowłosy chłopak, bardziej przypominający mi kobietę niż płeć przeciwną. Szczególnie z tym makijażem, który i tak był rozmazany i czarne smugi spływały chłopakowi po policzkach. Trzymał mnie za rękę, a ja go nie pamiętam. Cóż z tego że powiedział, że mam na imie Marika, a on to Bill. Dużo mi to nie mówiło.Chłopak był strasznie przygnębiony. I wyglądał na zmęczonego.
Siedzieliśmy w ciszy. Aż w końcu do sali wszedł jeszcze jeden chłopak. Dredziarz. Na jego widok moje serce zaczęło szybciej bić. A przecież widziałam go po raz pierwszy.
-Tom, co ty tu robisz?- powiedział Bill. Czyli ten drugi musiał mieć na imię Tom. Czarny podszedł do niego.
-Chciaaaałech siee zobaczyc s Małłłiiiiikooo - gadał dredziarz, ledwo stojąc na nogach.
-Jesteś pijany! Tom, nie mów że tak jechałeś przez całe miasto! Nie chce mieć dwóch, ważnych mi osob w szpitalu! -  mówił Bill ocierając łzy.
-Odsssuuuń siee....- Tom usiadł przy mnie. Czarnowłosy wyszedł z sali.
-Małiikaa.... ja...ja wiem...że ty mnie nie paaamiętasz... ale ja... ja cię kocham... - powiedział uśmiechnięty a po policzku spływała mu łza. Był pijany i tak gadał? Ale płakał...Był smutny. Bill też. A mimo wszystko ich nie pamiętałam. Ostatnie to to, jak obudziłam się na tej sali. Było mi smutno, że chłopak mi tak mówi. Ja traktowałam go teraz jak obcego.... Było mi głupio. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Emm...Ty..ty masz na imię Tom, tak? Możesz mi opowiedzieć co się stało? Dlaczego ja tu jestem? I kim jestes dla mnie...?- spojrzałam na chłopaka niepewnie. Był pijany więc może to złe pytanie było. Mogłoby mu sie wszystko pomieszac czy coś.
-Ty miałaś wypadek. Potrącił cię samochód. Dostałaś ciężkich obrażeń, byłaś w ciężkim stanie.- powiedział chłopak szybko, jakby nie chcial o tym wcale mówić- A co do drugiego pytania to...  byłem dla ciebie nikim. Nie wiem jakie były twoje myśli wtedy, nie wiem co o mnie myślałaś. Mozliwe że byłem w twoich oczach idiotą... a może jednak kims ważnym. Nie wiem... Ja... ja to wszystko popsułem. Chciałem ci wyznać co ja czuję... Ale między nami ostatnimi czasy było coś... i to się wachało... Raz się całowaliśmy a raz kłóciliśmy... A potem ten wypadek... Ja przepraszam...Ty mnie odmieniłas... - mówił ze smutkiem. Już nie brzmiał jak pijany. Tylko jak zakochany do szaleństwa nastolatek. Trzymał moją dłoń. Probowalam sobie przypominieć cokolwiek... Ale na nic... Chłopak mnie ciekawił i wywoływał u mnie dziwne uczucia. Gdy zobaczyłam go w drzwiach wtedy... wiedziałam że już skąd go kojarzę.
Tom został u mnie do późna w nocy, dopóki nie przyszedł lekarz i musiał już jechać. Do tego czasu dokładnie opowiadał mi wszystko od dnia kiedy się poznaliśmy. Teraz to dla mnie brzmiało jak jakaś książka. Ale to tylko życie, którego głównym bohaterem jestem ja.


______________________________________

No, mam nadzieję że nie zjecie mnie za ten rozdział. :3

Rozdział 13

Tom:



"Ich bin nich' ich wenn du nich' bei mir bist - bin ich Allein Und das was jetzt noch von mir übrig ist - will ich nich' sein Draußen hängt der himmel schief Und an der wand dein abschiedsbrief Ich bin nich' ich wenn du nich' bei mir bist - bin ich allein* "


( Tłumaczenie dla niewiadomych: 


Nie jestem sobą kiedy Ciebie nie ma przy mnie
Jestem sam
I wszystko to, co pozostałe - nie chcę być
Na zewnątrz wisi krzywe niebo
A na ścianie Twój pożegnalny list
Nie jestem sobą kiedy nie ma Cię przy mnie - jestem sam)




Siedziałem w swoim pokoju z twarza w rekach i czytałem po raz pięćdziesiąty ten tekst piosenki, który ułożyłem z myslą o Marice. Płakałem jak bóbr. "Marika jest w stanie krytycznym. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie" nie mogłem tego przyjąć do wiadomości. Byłem już kompletnie bezradny. Nic nie mogłem teraz zrobić. Nic. Ostatnie co przyszło mi do głowy to po prostu siedzieć i płakać.

"Das ist alles irgendwo, wo du bist 
Ohne dich durch die nacht - 
ich kann nichts mehr in mir finden 
Was hast du mit mir gemacht -
Ich seh mich immer mehr verschwinden* "


( Znów tłumacz. :


To wszystko jest gdzieś, gdzie jesteś
Bez Ciebie przez noc - nie mogę się w sobie odnaleźć
Co Ty ze mną zrobiłaś
Widzę, że coraz bardziej zanikam)



Bałem się o nią jak cholera. Ta dziewczyna wzbudziła we mnie takie uczucia, których nigdy nie czułem. Dla mnie miłość była bez sensu.... A jednak coś mnie poruszyło.Zamknąłem drzwi w pokoju na klucz. Odciąłem się od świata. Nie mógłbym sobie wybaczyć, gdyby odeszła. Bill pare razy chciał ze mną pogadać, jedna ja pozostawałem w zamknieci, bez żadnych oznak życia. 



Natalie:


Był ranek, gdy nagle zadzwonił do mnie Bill. Oczywiście nie mogłam odebrać, bo byłam w kuchgni, a z racji tego że była u mnie Olivia ona odebrala za mnie. Słyszałam na początku ich kłótnie a po chwili płacz mojej przyjaciółki. Na początku nie wiedziałam co się stało. Myślałam że to przez kłótnie. Dopiero gdy Bill się rozłaczył spróbowałam wyciągnąc coś od zapłakanej dziewczyny. Podałam jej chusteczki i siadlam obok.

-Olivio, powiedz mi na spokojnie, co się stało...- przytuliłam ją. Dziewczyna już otwierała usta żeby coś powiedzieć, gdy nagle znów wybuchła płaczem. 
Siedziałyśmy z dobre półgodziny. Do domu wrócił Ed z zakupami.
-O matko..Olivia..Co się stało? - przykucnął przy nas i złapał ją za ręke. 
-Też proboje się dowiedzieć.Olivia... blagam ogarnij się i powiedz- Przytuliłam ją mocno. Dziewczyna otarła łzy i wydusiła cicho:
-Marika..Marika ona... ona jest w szpitalu. W bardzo ciężkim stanie. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie. - i znow zaczęła ryczeć.  Nie.. to nie mogło być prawda. Co jej się stało?! To moja przyjaciółka... Niedługo się znałyśmy, ale bardzo się polubiłyśmy i takie tam... a ona teraz... Myślalam że moja poranna wiadomość o tym, że jestem w ciąży z Edem będzie mi dawała radość cały dzień. A tu prosze, Marika...  Przytuliłam Eda, tłumiąc łzy. 


___________________________________________

Wybaczcie że taki króciutki, ale humor nie dopisuje, a nie chce żebyście narzekali że takie so sad. :'3 Dlatego jeszcze jeden dziś :3