Cześć. Mam na imie Juliet. Tak w ogóle to ta moja "szczęśliwa tęczowa historia" nie jest taka szczęśliwa jak się może wydawać, ale co tam! Ważne, że jak w każdej bajce- wszystko szczęśliwie się kończy.
Wszystko zaczęło się od tego dnia w którym razem z moją przyjaciółką Rose odwiedziłyśmy wesołe miasteczko. Oczywiście pod moją opieką znajdowała sie moja młodsza kuzynka Lissa.
We trzy świetnie się bawiłyśmy. Do czasu...
Razem z Margaret ku naleganiu malutkiej podeszłyśmy do stoiska z watą cukrową. Gdy już wyjmowałam portfel by zapłacić zorientowałam się, że moja kuzynka gdzieś wsiąkła. Przerażona dałam przyjaciółce pieniędze by zapłaciła, a sama pobiegłam na poszukiwania.
Wprawdzie Lissy była poza moim zasięgiem wzroku ok. 5 minut ale dla mnie jej znalezienie trwało całą wieczność.
Lissa stała tyłem do mnie na końcu ogromnej tęczy która kończyła się po drugiej stronie wesołego miasteczka. Gdy podeszłam bliżej zorientowałam się, że z kimś rozmawia. Obok niej stał pulchny chłopak mniej więcej w moim wieku z okularami na nosie.
-Hej. mam nadzieję, że nic nie nabroiła- podeszła odciągając lekko malutką blondyneczkę, która uważnie się nam przyglądała.
-Nie, jasne, że nie. Jest przezabawna i urocza- uśmiechnął się szeroko.
-Mam na imię Lissa- mała wyszczerzyła ząbki w okazałym uśmieszku przestępując z nogi na nogę- a to Juliet.
-Jestem Gustav.
Uśmiech nie znikał mu z twarzy.
Gdy dołączyła do nas Margaret chłopak oznajmił, że musi już wracać do domu. Gdy odchodziłyśmy wcisnął mi do ręki małą karteczkę którą od razu wepchnęłam do kieszeni swoich spodenek i odprowadziłam chłopaka ciepłym spojrzeniem w tłum.
Minął dzień.
I kolejny
Minął tydzień. Kartka okazała się być numerem telefonu. Długo leżała sobie po prostu na szafce ale w końcu odważyłam się coś z nią zrobić. Wystukałam numer na klawiaturze telefonu i wysłałam sms. Chciałam wiedzieć czy jeszcze mnie pamiętał.
Odpowiedź przyszła w niespodziewanie szybkim czasie.
Zaczęło się od jednego sms skończyło się na całej nocy smsowania. Na koniec Gustav zaprosił mnie na spacer w weekend.
-To ten z wesołego miasteczka? Oh, uroczo- zachichotała Margaret. Nie wiedziałam czemu ale strasznie się tym stresowałam. Gustav serio był miłym i sympatycznym chłopakiem więc nie chciałam wstydu przed nim. Ogólnie to... nie byłam nigdy nigdzie z chłopakiem. Tak, wiem wstyd i hańba mi. W sumie po prostu nie miałam na takie duperele czasu. Ugh, nie wiedziałam co marnowałam pewnie, bo moja przyjaciółka Margaret była już żonata ze swoim Tomem i mieli już 2 dzieci. A ja? Nawet chłopaka nie miałam.
Nadeszła sobota.
Usiadłam na ławce w parku, w którym byliśmy umówieni. W oddali ujrzałam Gustava idącego razem z ... mężem mojej przyjaciółki. Kto by pomyślał, że się znają?! I dlaczego Margaret nic o tym nie wiedziała?
-Cześc Juliet- powiedzieli razem a Tom odszedł tak szybko jak się pojawił.
Spotkanie przebiegło szybko i dobrze.
Od tego czasu ja i Gustav zaczęliśmy się spotykać.
-Gus, skąd ty i Tom się znacie?- zapytałam pewnego razu. Chłopak zamyślił się. Długo nic nie mówił.
-Być może nie kojarzysz, ale ja i Tom mieliśmy kiedyś zespół. Razem z nami grał także brat Toma i nasz kumpel. - westchnął- jak widzisz wszystko się rozpadło, ale nadal się przyjaźnimy wszyscy.
Przytuliłam go mocno.
Pare dni potem Gustav przyszedł do mnie w bardz złym humorze.
-Co jest?- zapytałam.
-Nic mi nie jest.
-Widzę, że coś..
-Nic mi nie ejst- powiedział z naciskiem.
Spojrzałam na niego rozżalona
-Dobra. Pokłóciłem się z Tomem.
Jak każdy facet. Jeszcze o byle co.
Mijały dni a Gustav pozostawał w takim samym okropnym nastroju. Wszystko byłoby w miarę okej, gdyby nie to, że przy tym podle mnei traktował. Czułam się jakby się na mnei wyżywał.
-Gustav co jest do cholery no?
-Nic. Po prostu...Tom i ja jesteśmy a raczej byliśmy bardzo blisko. Jak ty byś się czuła po stracie przyjaciółki? Tej najlepszej?
-Oh, zaraz się pogodzicie.
Nie miałam racji. Minął miesiąc. Nie wytrzymałam z Gustavem, gdy ten tak mnie traktował. Zerwałam dwoma słowami. Bardzo mnei to bolało, ale jeszcze bardziej jego zachowanie. Czy on w ogóle się tym przejął? Może był tak bardzo przejęty przyjaźnią z Tomem, że było mu wszystko jedno?
Wybiegłam zapłakana przed siebie gdy po dłuższej chwili nie powiedział nic sensownego.
-Juliet..poczekaj- złapał mnie za rękę, gdy w końcu mnie dogonił. - To nie tak!
-Nie, ja ci po prostu daję wolną rękę. Masz teraz szansę zająć się tylko nprawą przyjaźni. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie. Poczekaj.- wyrwałam mu się i pobiegłam do domu.
Być może dlatego, że Gustav był moim pierwszym chłopakiem, albo to po prostu dlatego, że bardzo się ze sobą zżyliśmy sprawiło, że ciężko mi było dojść do siebie. Sprawę utrudniało to, że codziennie wysyłał po milion sms i 500 nieodebranych połączeń.
-Kobieto, nie możesz się całe życie przed nim ukrywać.- mruknęła Margaret wyciągając mnie wreszcie z domu.
Znów zaczęłam normalnie funkcjonować. Wróciłam do pracy, zaczęłam wychodzić na imprezy z Margaret i Tomem. Pewnego razu wybraliśmy się do clubu we trójkę a na ustach Toma cały czas malował się diabelski uśmeich.
-Co ty knujesz Kaulitz, co?- zadroszczyłam się z nim.
-Zobaczysz.- szturchnął mnie i kiwnął w stronę drzwi.Przede mną zobaczyłam blondaska w okularach.
-Gustav co ty tu robisz?- spojrzałam zdezorientowana na chichrającego się Toma z moją przyjaciółką.
-Wiesz pogodziliśmy się i to i owo ustaliliśmy..- wytłumaczył z uśmiechem Tom i razem z Margaryną zostawili nas samych.
-Juliet..ja przepraszam... po prostu.. Tom jest dla mnie jak brat.- spojrzał na mnie.
-Nie chodzi o to... chodzi o to jak mnie traktowałeś...
-Ja.. prosze zrozum. Chcę to jakoś naprawić.- spojrzałam na niego z cichym westchnięciem i objęłam delikatnie.
Od tego momentu wszystko wróciło do normy.
Żaden Tom ani nikt inny nie mógł stać nam na przeszkodzie.
Minęły 3 lata.
Pomimo częstych kłótni ja i Gustav dalej jesteśmy razem i mamy ośmiomiesięczną córkę Marry. I niech mi ktoś powie, że szczęśliwe zakończenia nie istnieją...
______
Kolejny shot dla Julki :*
Wiem krótki i trochę wyssany z palca ale brak weny i takie tam. Za dużo nauki. 2 konkursy, 2 sprawdziany, 3 kartkówki ://
-To ten z wesołego miasteczka? Oh, uroczo- zachichotała Margaret. Nie wiedziałam czemu ale strasznie się tym stresowałam. Gustav serio był miłym i sympatycznym chłopakiem więc nie chciałam wstydu przed nim. Ogólnie to... nie byłam nigdy nigdzie z chłopakiem. Tak, wiem wstyd i hańba mi. W sumie po prostu nie miałam na takie duperele czasu. Ugh, nie wiedziałam co marnowałam pewnie, bo moja przyjaciółka Margaret była już żonata ze swoim Tomem i mieli już 2 dzieci. A ja? Nawet chłopaka nie miałam.
Nadeszła sobota.
Usiadłam na ławce w parku, w którym byliśmy umówieni. W oddali ujrzałam Gustava idącego razem z ... mężem mojej przyjaciółki. Kto by pomyślał, że się znają?! I dlaczego Margaret nic o tym nie wiedziała?
-Cześc Juliet- powiedzieli razem a Tom odszedł tak szybko jak się pojawił.
Spotkanie przebiegło szybko i dobrze.
Od tego czasu ja i Gustav zaczęliśmy się spotykać.
-Gus, skąd ty i Tom się znacie?- zapytałam pewnego razu. Chłopak zamyślił się. Długo nic nie mówił.
-Być może nie kojarzysz, ale ja i Tom mieliśmy kiedyś zespół. Razem z nami grał także brat Toma i nasz kumpel. - westchnął- jak widzisz wszystko się rozpadło, ale nadal się przyjaźnimy wszyscy.
Przytuliłam go mocno.
Pare dni potem Gustav przyszedł do mnie w bardz złym humorze.
-Co jest?- zapytałam.
-Nic mi nie jest.
-Widzę, że coś..
-Nic mi nie ejst- powiedział z naciskiem.
Spojrzałam na niego rozżalona
-Dobra. Pokłóciłem się z Tomem.
Jak każdy facet. Jeszcze o byle co.
Mijały dni a Gustav pozostawał w takim samym okropnym nastroju. Wszystko byłoby w miarę okej, gdyby nie to, że przy tym podle mnei traktował. Czułam się jakby się na mnei wyżywał.
-Gustav co jest do cholery no?
-Nic. Po prostu...Tom i ja jesteśmy a raczej byliśmy bardzo blisko. Jak ty byś się czuła po stracie przyjaciółki? Tej najlepszej?
-Oh, zaraz się pogodzicie.
Nie miałam racji. Minął miesiąc. Nie wytrzymałam z Gustavem, gdy ten tak mnie traktował. Zerwałam dwoma słowami. Bardzo mnei to bolało, ale jeszcze bardziej jego zachowanie. Czy on w ogóle się tym przejął? Może był tak bardzo przejęty przyjaźnią z Tomem, że było mu wszystko jedno?
Wybiegłam zapłakana przed siebie gdy po dłuższej chwili nie powiedział nic sensownego.
-Juliet..poczekaj- złapał mnie za rękę, gdy w końcu mnie dogonił. - To nie tak!
-Nie, ja ci po prostu daję wolną rękę. Masz teraz szansę zająć się tylko nprawą przyjaźni. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie. Poczekaj.- wyrwałam mu się i pobiegłam do domu.
Być może dlatego, że Gustav był moim pierwszym chłopakiem, albo to po prostu dlatego, że bardzo się ze sobą zżyliśmy sprawiło, że ciężko mi było dojść do siebie. Sprawę utrudniało to, że codziennie wysyłał po milion sms i 500 nieodebranych połączeń.
-Kobieto, nie możesz się całe życie przed nim ukrywać.- mruknęła Margaret wyciągając mnie wreszcie z domu.
Znów zaczęłam normalnie funkcjonować. Wróciłam do pracy, zaczęłam wychodzić na imprezy z Margaret i Tomem. Pewnego razu wybraliśmy się do clubu we trójkę a na ustach Toma cały czas malował się diabelski uśmeich.
-Co ty knujesz Kaulitz, co?- zadroszczyłam się z nim.
-Zobaczysz.- szturchnął mnie i kiwnął w stronę drzwi.Przede mną zobaczyłam blondaska w okularach.
-Gustav co ty tu robisz?- spojrzałam zdezorientowana na chichrającego się Toma z moją przyjaciółką.
-Wiesz pogodziliśmy się i to i owo ustaliliśmy..- wytłumaczył z uśmiechem Tom i razem z Margaryną zostawili nas samych.
-Juliet..ja przepraszam... po prostu.. Tom jest dla mnie jak brat.- spojrzał na mnie.
-Nie chodzi o to... chodzi o to jak mnie traktowałeś...
-Ja.. prosze zrozum. Chcę to jakoś naprawić.- spojrzałam na niego z cichym westchnięciem i objęłam delikatnie.
Od tego momentu wszystko wróciło do normy.
Żaden Tom ani nikt inny nie mógł stać nam na przeszkodzie.
Minęły 3 lata.
Pomimo częstych kłótni ja i Gustav dalej jesteśmy razem i mamy ośmiomiesięczną córkę Marry. I niech mi ktoś powie, że szczęśliwe zakończenia nie istnieją...
______
Kolejny shot dla Julki :*
Wiem krótki i trochę wyssany z palca ale brak weny i takie tam. Za dużo nauki. 2 konkursy, 2 sprawdziany, 3 kartkówki ://