Cześć. Mam na imię Caroline i dziś są moje 18 urodziny. Przed miesiącem moja "rodzina" oznajmiła mi, że jestem adoptowana. Dziś mam poznać swoich prawdziwych rodziców i brata.
Weszłam na sale gdzie wszystko było już przygotowane. Znudzona, w uszach miałam słuchawki a w nich leciało BMTH. Spojrzałam na gości. Moja dotychczasowa rodzina stała pośrodku, a obok nich zupełnie nieznajomi mi ludzie. No nie do kńca. Spojrzałam przerażona na młodego chłopaka którego znałam doskonale. Przede mna stał Jordan Fish z Bring Me the Horizon.
-Co tu sie...?-wydukałam,a starsza kobieta podbiegła do mnie przytulając mnie.
-Kim pani jest?- zapytałam patrząc podejrzliwie. Uśmeichnęła się ciepło, a rumience oblały jej postarzałą już twarz.
-To twoja prawdziwa rodzicielka- powiedziała Simone moja przybrana mama. Spojrzałam jeszcze raz na kobiete. Wyglądała już dość staro, jednak nadal była w dobrej formie. Blond włosy - które jak obstawiałam były farbowane- związane miała kok.
-Mam na imie Blair, a to mój mąż Joseph. - przedstawiła- a to mój syn Jordan.
Uścisnęłam dłoń starszego mężczyzny, a potem chłopaka. Ten obdarzył mnie uroczym uśmiechem.
Nie mogłam wprost uwierzyć, że to moja prawdziwa rodzina? Dlaczego mnie w ogóle zostawili?!
Wszystko po krótkim czasie się wyjaśniło. Przy stole siedząc, Blair wyznała, że mój brat ma zamiar zabrać mnie w trasę koncertową.
Ta... Wszystko szło świetnie. Nie czułam się dobrze z tym, że to moja rodzina, ale może nie będzie źle- myślałam. Nadszedł ten dzień, gdy Jordan ruszył z chłopakami w trasę. Dosłownie odliczałam do tego momentu dni. Chłopcy byli bardzo zdziwieni moim widokiem, jednak Jordan szybko wyjaśnił im o co chodzi. Nie chciałam być problemem.
Szybko przywykłam do ich nocnego trybu życia. Koncerty i ta trasa okazały się być dla mnie niezłym wyzwaniem, ale zarówno doświadczeniem. Mówiąc o doświadczeniu to mam na myśli wiele rzeczy. Min. doświadczenie miłosne. A skoro o tym mowa.. najwięcej czasu spędzałam z Oliverem. No właśnie... on poznał mnie lepiej niż mój własny brat. Mój idol, którego tak bardzo niegdyś szanowałam stał się zaufanym przyjacielem. Do czasu...
Pewnego dnia, Oliver zapukał do mojego pokoju, gdy wszyscy jeszcze spali.
-Mogę na chwilę?- zapytał, przeczesując palcami swoje gęste, ciemne włosy.
-Jasne. I tak już nie śpię.- westchnęłam z uśmeichem. Oczekiwałam kolejnej normalnej rozmowy... gdy nagle Oliver przytulił mnie.
-Co jest?
-Musze ci coś powiedzieć.
Stanęłam jak wryta. Te słowa mną wstrząsnęły.
Gdy ja i Oliver zaczęliśmy się umawiać, Jordan był niemiłosiernie zadowolony, że tak bardzo nam się powodzi.Czułam, że w 18 urodziny spełniły się moje najskrytsze marzenia. Bałam się jednak, że jego uczucia są chwilowe.
Minął rok. Nasz rocznica. Mieliśmy spędzić ją razem, we dwoje, sami. Oliver wolał jednak spędzić ją na imprezie, w pobliskim clubie. Znudzona przyszłam do domu po 3 godzinach, zostawiając go samego. To był błąd który kosztował mnie bardzo wiele.
Jedna chwila a mój świat znów się zawalił.
Oliver przyszedł do domu nad ranem i nawalony. Miesiąc temu postanowiliśmy, że będziemy mieszkać razem. Żyło nam się cudownie. Kłóciliśmy się i to dość często. Były to jednak drobne sprzeczki i wszystko po chwili wracało do normy. A wtedy Sykes przekroczył linię.
Zaczęło się niewinnie, delikatna awantura o to, że za dużo wypił. Nie wiedział już sam co mówi.
-Oliver, dupku! Czy ty nie masz umiaru?!- wrzasnęłam na niego.
-Zamknij się, szmato- mruknął pod nosem. Zabolało. Nigdy się do mnie nie zwrócił, nawet po pijaku. Łzy stanęły mi w oczach. Siadł na kanapie i zaczął smsowac z kimś uśmiechnięty od ucha do ucha.
Fuknęłam na niego tylko, siadając na fotelu i zwijając się w kłębek.
Wtedy miałam nadzieję, że wszystko jeszcze może jakoś znów minie jak zwykle. Za to okazało się, że nasza pierwsza rocznica była ostatnią.
Oliver zostawił telefon i poszedł do drzwi, gdzie stał mój brat Jordan. Złapałam jego telefon, przeglądając sms. Wiem, to nie w porządku ale... byłam ciekawa dlaczego po takiej kłótni jest uśmeichnięty. Kto nagle wywołuje u niego uśmiech?
Pisał z dziewczyną Jordana. Może i pisali niezbyt przyzwoicie ale nie było widać, żeby była to jakaś większa znajomość. Pozatym, chyba nie byłby taka świnią żeby odebrac kumplowi dziewczynę biorąc pod uwagę, że jeszcze ma mnie? No właśnie... jeszcze.
Podeszłam do drzwi prowadzących do korytarza. Oliver stał w drzwiach wyjściowych, a Jordan mókł w deszczu stojąc za progiem.
Kłócili się.
-Jordan! Daj spokój! To nic takiego!-żachnął się Oliver. Jordan miał pięści mocno zaciśnięte i zgrzytał zębami.
-Nic takiego?! Mam nadzieję do cholery, że to nic takiego! -syknął- Poza tym, jesteś schlany w trzy dupy! I I że cie moja siostra do mieszkania w takim stanie wpuściła?!
Sykes prychnął śmiechem kręcąc głową rozbawiony.
- Pokłóciliście się?- zapytał.
Odwróciłam się napięcie, nie chcąc mysleć o dzisiejszym dniu.
Później żałowałam, że nie posłuchałam rozmowy do końca.
Dwa dni potem zadzwonił do mnie Jordan pytając czy Sykes jest w domu. Za ok 10 minut zjawił się pod drzwiami.Otworzyłam oczywiście ja pytając co się stało. Jordan nie chciał wyjaśniać, ale był zły.
-Oliver! Chodź tu!- zawołałam. Od tamtej kłótni nie odezwałam się do niego słowem. Czasem próbował zagadywać, przepraszać ale miałam to gdzieś. Chciałam czasu.
Oliver zszedł po schodach i stanął jak wryty na widok Jordana. Uśmeichnął się szeroko. Podszedł do niego, a ja cofnęłam się w głąb korytarza idąc do kuchni. Zanim jednak zdążyłam przekroczyć próg usłyszałam odgłos łamanej kości i odgłos upadku. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam, że Oliver leży rpzy ścianie, trzymając się mocno obiema dłoniami nosa który gwałtownie krwawił.
-Oszalałeś?- rzuciłam w strone brata, nie myśląc, że przecież musiał mieć powód. Już chciałam do niego podejśc gdy Jordan złapał mnie za nadgarstek.
-Nawet nie próbuj. - powiedział z powagą.- A... rozumiem, że o niczym nie wiesz?
Spojrzałam na niego pytająco. Zanim jednak zdążyłam usłyszeć odpowiedź, Oliver podniósł się na nogi i zasłonił mnie swoim ciałem.
-Wynoś się- wycedził przez zęby.
-Bez Caroline się nie ruszę.- odepchnął go gwałtownie.
-Chwila do cholery!- wrzasnęłam na cały głos- Wyjaśni mi ktoś o co chodzi?!
Wtedy stracił mnie na zawsze. Jordan nie musiał dużo mówić. Wystarczy, że powiedział te 2 słowa. Ja więcej nie musiałam wiedzieć.
-Zdradził cię.- powiedzieł ściszonym, ledwo słyszalnym głosem- Z moją Stephanie.
Odwróciłam się i spojrzałam w oczy Oliverowi. Był to dosłownie ułamek sekundy a moje serce pękło milion malutkich kawałeczków, których nie dam rady nigdy skleić. Czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce. Nigdy nie czułm gorszego bólu.
Mimo wszystko z moich oczu nie spłynęła wtedy ani jedna łza. To wszystko trwało dla mnie całą wieczność. Wycelowałam Oliverowi ostre uderzenie w policzek i pognałam do pokoju bez słowa, pakując się.
-Caro!- zaczął pukać do drzwi- Jezu! Caro! Daj mi to wyjaśnić!
Otworzyłam drzwi, miejąc w reku walizke z najpotrzebniejszymi rzeczami.
-Co tu do tłumaczenia? Nie rozumiesz? To koniec. - syknęłam przepychając się obok niego i zbiegając w strone wyjścia po schodach.
-Kurwa-zaklnął Oliver biegnąc za mną. Złapał mnie w ramiona, a ja z oddali usłyszałam śmeich Jordana.
-Nie waż się tykać mojej siostry- odepchnął go i zabrał mnie.
To tyle- tak myślałam sobie.- To tyle mojego szcześcia. Mijały lata. Jordan odszedł z zespołu, a na jego miejsce przyszedł jakiś nowy. Zresztą, nie interesowało mnie to. Nie miałam kontaktu z Sykesem od pięciu lat. Od tamtej rocznicy...
Która do pewnego dnia wydawała się być już tą ostatnią.
Moje życie jeszcze bardziej legło w gruzach gdy Jordan- moj brat, a zarazem najlepszy przyjaciel- miał wypadek. Jechał nowym autem z pobliskiego sklepu. Była wtedy zima. Drogi były prawie jak szklanki.
Jordan zawsze lubił ostrą jazdę i ekstremalne warunki.
Tego ostatniego ranka gdy go widziałam ostrzegałam go żeby uważał....
Nie posłuchał....
Jordan zginął w wypadku samochodowym z tirem. Płakałam wtedy jak bóbr. Chciałam odejść razem z nim, bo to on potrafił się mną opiekować. Zastępował mi wszystkich. A teraz? Nie miałam już na kim polegac.
W dniu pogrzebu nie byłam w stanie patrzeć na oczy. Cały czas widziałam tylko swoje łzy. Wodospad łez.
Stałam na boku gdy ksiądz chował go na cmentarzu. Wtedy ujrzałam osobę, która była ostatnią którą miałam teraz ochotę widzieć.
Widział moje łzy, moje cierpienie. Wiedział ile Jordan dla mnie znaczył. Podszedł.
Nie próbował przepraszać, przypominać tamten dzień.
Po prostu mnie przytulił.
Na jego policzku zobaczyłam łzy.
-Wiem, że nie było między mną a nim teraz najlepiej... Mimo wszystko wiesz, że wcześniej byliśmy dobrymi przyjaciółmi- wyszeptał, ścierając ją z policzka szybko.
Tragedia, która przywróciła moje życie do porządku...
Nie musieliśmy przywracać złych wspomnień. Oliver wiedział dobrze, że nie załatwi tego zwykłym przepraszam. Wiedział, że to był cios prosto w serce. On to po prostu czuł.
Mimo wszystko pozwoliłam mu odnowić przyjaźń.
Pozwolił mi żyć dalej, nie zostając przy dniu kiedy Jordan odszedł. Próbował wszystko wynagrodzić.
W końcu....
Zaprosił mnie do parku. To był tak spontaniczny spacer w nocy.
-Caro..- wyszeptał przytulając mnie do siebie mocno- Ja nadal cię kocham. -łzy napłynęły mi do oczu- Kocham i będę kochał. Nie potrafię tego zmienić. Widzisz? Minęło 5 lat. Ale nic sie nie zmieniło w moich uczuciach. Tamtej nocy...- zaczął przypominać.- To był bład. Nie będę wciskał ci kitu, że to nie moja wina, że nie chciałem, że pijany czy cokolwiek równie głupiego. Wiedziałem co robię, ale teraz tego żałuję. Straciłem 2 ważne osoby w życiu, przez jedną psuzczalską sukę.
Nic nie musiałam mówić.
Ta chwila....
Pragnęłam żeby trwała wiecznie.
Wtedy mnie pocałował...
A ja zakochałam się w nim na nowo....
_____________________________________
Masz Madziu shot o tobie i Oliverze. Wiem, może być taki... bylejaki ale jest XDD Mam nadzieję że źle nie jest :v
Jest świetny <3 kocham cię parówo :"D <3
OdpowiedzUsuńJakie to smutne i piękne no <33 Ta końcówka poryczałam się :'( Cudne <3
OdpowiedzUsuńZ serii: Natce nie chce się pisać takich komów jak zawsze to pisze takie o xd