Strony

czwartek, 7 lipca 2016

Bum bum bum

POWRÓT TORIKI!


Już niedługo na waszych ekranach pojawi się nowy rozdział mojego ukochanego opowiadania, które zawiesiłam na prawie rok czasu. Trzeba naprawić tego bloga :D
Data jest nieznana nawet mi, ale sądzę, że w przeciągu paru dni przeczytam sobie na spokojnie stare rozdziały i powrócę do was z nową dawką Tokio Hotel 

Do następnego!

Ps. Nie zapomnę o Edalii i zeswatam Billa z jakąś czadową dziewczyną 

czwartek, 22 października 2015

Hej

I to uczucie gdy nie wiesz co zrobić z Toriką :'D
Na telefonie mam z 2 czy tam 3 rozdziały nowe ale za cholere nie chce mi się tego przepisywać. Ogolnie jak czytam te rodziały to mi sie takie flaki z olejem wydaja :( A jeszcze miesiąc temu były oki :(
Nie wiem co zrobić z Torika. Chciałabym skończyć to, najlepiej ten co zaczęłam wstawiać zrobić głównym. Bo teraz dopiero tak zorientowałam się, że za szybko rozegrałam akcje przez co wszystko zrobiło się już takie oklepany, infantylne. Sama jako tako lubie Torike, ale jeszcze gorszy mętlik mam gdy niektóre osoby chcą teraz Billrike :"D
Dlatego pozostawiam wam wybór do końca października.
Jeśli chcecie Torike to coś może wyklepę ale brak weny.
Jeśli nie to od listopada startuję z nowym opowiadaniem o Kaulitzach, którego będę dodawać REGULARNIE :PP

wtorek, 15 września 2015

Oneshot- Na końcu tęczy

Nigdy nie sądziłam, że istnieje koniec tęczy. Ba! Nie sądziłam, że na końcu tęczy znajdę swoje prawdziwe szczęście!
Cześć. Mam na imie Juliet. Tak w ogóle to ta moja "szczęśliwa tęczowa historia" nie jest taka szczęśliwa jak się może wydawać, ale co tam! Ważne, że jak w każdej bajce- wszystko szczęśliwie się kończy. 
Wszystko zaczęło się od tego dnia w którym razem z moją przyjaciółką Rose odwiedziłyśmy wesołe miasteczko. Oczywiście pod moją opieką znajdowała sie moja młodsza kuzynka Lissa. 
We trzy świetnie się bawiłyśmy. Do czasu...
Razem z Margaret ku naleganiu malutkiej podeszłyśmy do stoiska z watą cukrową. Gdy już wyjmowałam portfel by zapłacić zorientowałam się, że moja kuzynka gdzieś wsiąkła. Przerażona dałam przyjaciółce pieniędze by zapłaciła, a sama pobiegłam na poszukiwania. 
Wprawdzie Lissy była poza moim zasięgiem wzroku ok. 5 minut ale dla mnie jej znalezienie trwało całą wieczność. 
Lissa stała tyłem do mnie na końcu ogromnej tęczy która kończyła się po drugiej stronie wesołego miasteczka. Gdy podeszłam bliżej zorientowałam się, że z kimś rozmawia. Obok niej stał pulchny chłopak mniej więcej w moim wieku z okularami na nosie. 
-Hej. mam nadzieję, że nic nie nabroiła- podeszła odciągając lekko malutką blondyneczkę, która uważnie się nam przyglądała. 
-Nie, jasne, że nie. Jest przezabawna i urocza- uśmiechnął się szeroko. 
-Mam na imię Lissa- mała wyszczerzyła ząbki w okazałym uśmieszku przestępując z nogi na nogę- a to Juliet.
-Jestem Gustav. 
Uśmiech nie znikał mu z twarzy. 
Gdy dołączyła do nas Margaret chłopak oznajmił, że musi już wracać do domu. Gdy odchodziłyśmy wcisnął mi do ręki małą karteczkę którą od razu wepchnęłam do kieszeni swoich spodenek i odprowadziłam chłopaka ciepłym spojrzeniem w tłum.

Minął dzień.
I kolejny
Minął tydzień. Kartka okazała się być numerem telefonu. Długo leżała sobie po prostu na szafce ale w końcu odważyłam się coś z nią zrobić. Wystukałam numer na klawiaturze telefonu i wysłałam sms. Chciałam wiedzieć czy jeszcze mnie pamiętał. 
Odpowiedź przyszła w niespodziewanie szybkim czasie. 
Zaczęło się od jednego sms skończyło się na całej nocy smsowania. Na koniec Gustav zaprosił mnie na spacer w weekend.

-To ten z wesołego miasteczka? Oh, uroczo- zachichotała Margaret. Nie wiedziałam czemu ale strasznie się tym stresowałam. Gustav serio był miłym i sympatycznym chłopakiem więc nie chciałam wstydu przed nim. Ogólnie to... nie byłam nigdy nigdzie z chłopakiem. Tak, wiem wstyd i hańba mi. W sumie po prostu nie miałam na takie duperele czasu. Ugh, nie wiedziałam co marnowałam pewnie, bo moja przyjaciółka Margaret była już żonata ze swoim Tomem i mieli już 2 dzieci. A ja? Nawet chłopaka nie miałam.

Nadeszła sobota.
Usiadłam na ławce w parku, w którym byliśmy umówieni. W oddali ujrzałam Gustava idącego razem z ... mężem mojej przyjaciółki. Kto by pomyślał, że się znają?! I dlaczego Margaret nic o tym nie wiedziała?
-Cześc Juliet- powiedzieli razem a Tom odszedł tak szybko jak się pojawił.
Spotkanie przebiegło szybko i dobrze.
Od tego czasu ja i Gustav zaczęliśmy się spotykać.
-Gus, skąd ty i Tom się znacie?- zapytałam pewnego razu. Chłopak zamyślił się. Długo nic nie mówił.
-Być może nie kojarzysz, ale ja i Tom mieliśmy kiedyś zespół. Razem z nami grał także brat Toma i nasz kumpel. - westchnął- jak widzisz wszystko się rozpadło, ale nadal się przyjaźnimy wszyscy.
Przytuliłam go mocno.

Pare dni potem Gustav przyszedł do mnie w bardz złym humorze.
-Co jest?- zapytałam.
-Nic mi nie jest.
-Widzę, że coś..
-Nic mi nie ejst- powiedział z naciskiem.
Spojrzałam na niego rozżalona
-Dobra. Pokłóciłem się z Tomem.
Jak każdy facet. Jeszcze o byle co.
Mijały dni a Gustav pozostawał w takim samym okropnym nastroju. Wszystko byłoby w miarę okej, gdyby nie to, że przy tym podle mnei traktował. Czułam się jakby się na mnei wyżywał.

-Gustav co jest do cholery no?
-Nic. Po prostu...Tom i ja jesteśmy a raczej byliśmy bardzo blisko. Jak ty byś się czuła po stracie przyjaciółki? Tej najlepszej?
-Oh, zaraz się pogodzicie.

Nie miałam racji. Minął miesiąc. Nie wytrzymałam z Gustavem, gdy ten tak mnie traktował. Zerwałam dwoma słowami. Bardzo mnei to bolało, ale jeszcze bardziej jego zachowanie. Czy on w ogóle się tym przejął? Może był tak bardzo przejęty przyjaźnią z Tomem, że było mu wszystko jedno?
Wybiegłam zapłakana przed siebie gdy po dłuższej chwili nie powiedział nic sensownego.
-Juliet..poczekaj- złapał mnie za rękę, gdy w końcu mnie dogonił. - To nie tak!
-Nie, ja ci po prostu daję wolną rękę. Masz teraz szansę zająć się tylko nprawą przyjaźni. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie. Poczekaj.- wyrwałam mu się i pobiegłam do domu.

Być może dlatego, że Gustav był moim pierwszym chłopakiem, albo to po prostu dlatego, że bardzo się ze sobą zżyliśmy sprawiło, że ciężko mi było dojść do siebie. Sprawę utrudniało to, że codziennie wysyłał po milion sms i 500 nieodebranych połączeń.
-Kobieto, nie możesz się całe życie przed nim ukrywać.- mruknęła Margaret wyciągając mnie wreszcie z domu.
Znów zaczęłam normalnie funkcjonować. Wróciłam do pracy, zaczęłam wychodzić na imprezy z Margaret i Tomem. Pewnego razu wybraliśmy się do clubu we trójkę a na ustach Toma cały czas malował się diabelski uśmeich.
-Co ty knujesz Kaulitz, co?- zadroszczyłam się z nim.
-Zobaczysz.- szturchnął mnie i kiwnął w stronę drzwi.Przede mną zobaczyłam blondaska w okularach.
-Gustav co ty tu robisz?- spojrzałam zdezorientowana na chichrającego się Toma z moją przyjaciółką.
-Wiesz pogodziliśmy się i to i owo ustaliliśmy..- wytłumaczył z uśmiechem Tom i razem z Margaryną zostawili nas samych.
-Juliet..ja przepraszam... po prostu..  Tom jest dla mnie jak brat.- spojrzał na mnie.
-Nie chodzi o to... chodzi o to jak mnie traktowałeś...
-Ja.. prosze zrozum. Chcę to jakoś naprawić.- spojrzałam na niego z cichym westchnięciem i objęłam delikatnie.
Od tego momentu wszystko wróciło do normy.
Żaden Tom ani nikt inny nie mógł stać nam na przeszkodzie.

Minęły 3 lata.
Pomimo częstych kłótni ja i Gustav dalej jesteśmy razem i mamy ośmiomiesięczną córkę Marry. I niech mi ktoś powie, że szczęśliwe zakończenia nie istnieją...

______
Kolejny shot dla Julki :*
Wiem krótki i trochę wyssany z palca ale brak weny i takie tam. Za dużo nauki. 2 konkursy, 2 sprawdziany, 3 kartkówki ://


środa, 2 września 2015

29 :"Potem nie było już nic"

Sam nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy nie. Marika pozwoliła mi się widywać z Juliet. Widując się z nią muszę się widywać z Mariką. Może jendak jest szansa...
Siedziałem z Billem i moją malutką pociechą w parku. Nie wiem co skłoniło Schwarz do zmiany zdania. Wracając do domu ujrzałem pod naszym domem auto naszego ojczyma. Mama i on musieli do nas wpaść. Pech, że mama miała klucze.Nie wiem dlaczego, ale czułem jakbym nie widział jej od wieków. Może tak się zmieniłem?Wydoroślałem?
Spojrzałem na brata.
-Ciekawe co powiedzą na nowego członka rodziny- mruknął. Oczywiście, że o niczym nie powiedziałem. Ale jak się dowie to miło nie będzie.
Weszliśmy do środka. Mamusia siedziała na mojej ulubionej kanapie.
-Cześć mamuś.- czarny podbiegł do niej z radością.
-Oh chłopcy czemu się nie odzywaliście?- spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach-Tęskniłam. - Rozejrzała się po pokoju- Gdzie jest Marika? Myślałam, że skoro was nie ma to chociaż ona umili mi czas czekając na moich synków.
-Mieszka teraz w drugim końcu Magdeburga- powiedziałem krótko patrząc pod nogi. Spojrzała na mnie zaciekawiona. Wtedy dostrzegła za moimi plecami wózek w którym spokojnie spała Juliet.
-Jaka urocza dziewczynka- podeszła do niej- Pewnie to którejś z koleżanek Mariki...- zaczęła ale przestała mówić gdy zobaczyła, że z ponurymi minami kręcimy przecząco głowami.
-Nawet nie żartujcie że to wasze.- powiedziała podnosząc głos.Spojrzała na młodszego brata.- Zgaduję, że to Bill. Tom jest głupszy ale uważa na...tak nietypowa wpadki.
Bill spojrzał na nią zirytowany.
-No wielkie dzięki. Ja tu ubolewam bo brat mi odebrał dziewczynę właśnie przez nią- pokazał na małą- A ty przeciw mnie?
Rodzicielka przyzała mi się uważnie, a w jej oczach czaił się gniew.
-Simone... Spokojnie- powiedziała sama do siebie. - spojrzała na Juliet- Tom..coś ty narobił?...Z kim?-zapytała niepewnie
-Z Mariką- powiedział Bill widząc, że sprawia mi trudność wymawianie jej imienia.
Opowiedział naszej mamusi wszystko od A do Z. Źle się z tym czułem, że znała każdy szczegół mojego życia osobistego ale cóż...
-Jak mogłeś zrobić to tak sympatycznej dziewczynie?- obwiniała mnie.
-Było minęło.- mruknąłem ze sztucznym uśmichem, biorąc malucha na ręce. Spiorunowała mnie wzrokiem.
-jak możesz tak mówić? Co ty masz w głowie? -warknęła- Ty wiesz co teraz czuje ta dziewczyna? Jezu Tom..  czyś ty postradał rozumy? Odbiło ci? Wykorzystać taka...
-Zamknij się!- przerwałem jej, czując , że mam łzy w oczach. Odłożyłem Juliet.
-Kocham Marikę i nawet nie wiesz jak boli mnie jej utrata. Bill ci wyjaśnił jakie głupstwo zrobiłem. A ty jako matka powinnaś mnie wspierać, a nie dobijać.- syknąłem. Bill spojrzał trochę przerażony tym, jak się zachowuje wobec niej.
-Jestem kobietą i mogę sobie wyobrazić jak się ona teraz czuje. - powiedziała cicho a ja pobiegłem po schodach do pokoju.
Padłem na łózko.
Mam być ojcem? Już nim "jestem". W tym problem, że nadal jestem dzieciakiem. Dzieciakiem który już nie potrafi zerpać z życia radości. Tak bardzo chciałem obok kogoś kto mnie zrozumie.. Kto sprawi, że mój świat znów stanie się kolorowy. Wtedy przypomniałem sobie, kiedy ostatni raz było cudownie.
Podszedłem do szuflady wyjmując żyletkę.
Nie jestem emo czy coś. Po prostu mam już wszystkiego dość. Życie mnie przytłacza, wszyscy się odwrócili.Marzę o czymś zupełnie nierealnym. Chcę tylko zrozumienia...
Jedno cięcie. Zabolało.
Kolejne..jescze bardziej.
Wszystkie późniejsze uśmeiszały mój ból psychiczny.
Potem nie było już nic.

____
Wiem, że krótki. Taki miał być. od dziś będę pisała tylko z punktu widzenia Toma, w nagłych wypadkach pojawią się też z innych postaci. Także ten tego...


wtorek, 1 września 2015

Rozdział 28

Tom:
2 miesiące później
Miałem dosyć. Dosyć! Straciłem wszystko! Wszystko. Siedziałem załamany na łóżku, przeglądając zdjęcia Mariki i Juliet. Płakałem.i to bardzo. Bill również był załamany. Zerwała z nim. Odcięła się od nas i wszystkiego co nas łączyło. Dziś graliśmy koncert. Tak abrdzo chciałem żeby przyszła. Chociażby zobaczyć ją w tłumie. Na marne.
Nadszedł czas autografów i zdjęć. Fani. Nic szczególnego. Zwróciłem uwagę na parę dziewczyn i na jedną taka dziwaczną. Jej koleżanka wprost tętniła radością i ciągle upominała ją jaka to ona jest przybita.
-Halo! Jesteś na koncercie swoich idoli! Troche radości, kobieto!- mówiła wysoka blondynka.
-No i co z tego? Matko to się zaraz skończy. To takie do dupy- mruknęła brunetka. W sumie zabawnie było przysłuchiwać się ich rozmowie. Może jednak dziewczyna miała pwód do takiego humoru. Może była przygnębiona jak ja? Westchnąłem i zacząłem pospisywać kolejne autografy.
-Tom, przestań o niej już myśleć- powiedział brat, klepiąc mnie po ramieniu- Ja..ja jakoś zrozumiałem. To już nie nasza bajka.
-To już nie chodzi o Rikę- spojrzałem ze smutnymi oczami- chodzi o moją malutką Juliet...
Znów miałem łzy w oczach.
Koncert i reszta dupereli się skończyła. Miałem mętlik w głowie. Tak wiem, minął miesiąc odkąd widziałem Juliet. Chociaż raz mogłem jej dotknąć... Zobaczyć jak wygląda... Za 10 lat nawet jej nie poznam.
Wybrałem się na spacer wzdłuż ulicy Magdeburga. Billowi łatwiej zapomnieć, bo nic nie łączyło ich szczególnego. Kochał ją ale..to nie było to. Widać, że nie było im razem dobrze, a tym bardziej ostatnio.
Przystanąłem koło zamkniętej kawiarni żeby zapalić. Usiadłem na jednej z ławek. W pobliżu niecałych 10 metrów stała kolejna. Zauważyłem na niej dwie dziewczyny. Brunetkę i blondynkę..Ach.. przecież to te z koncertu.
-Nie rozumiem cię. Właśnie spełniłaś swoje marzenie. Czemu ryczysz?- usłyszałem przyjemny, dziewczęcy głos.
-Julka, nie rozumiesz?-zwróciła się do niej brunetka- Dla nas to marzenie, a dla nich? Jeju to takie bez sensu. Marze o zobaczeniu kogoś, a to takie bez sensu.
Taa..zoabczenie kogoś nie jest bez sensu, pomyślałem. Przecież ja wręcz marzę, żeby zobaczyć Marikę.
-Boże, aleś ty głupia jak nie wiem co- odpowiedziała blondyna. -Gadasz od rzeczy.
- Nieważne. Zobacz.. to było moje jedyne marzenie. Chciałabym któregoś z nich poznać osobiście, ale to bez sensu.
-Boże, Nie możesz patrzeć na to optymistycznie?
Brunetka pokręciła przecząco głową, ocierając łzy.
-Poczekaj, skocze tu do tego sklepu na rogu i kupię ci chusteczki bo cała jesteś zapłakana- blondyna podniosła się i pobiegła do sklepu. Podniosłem się z ławki i dosiadłem się do brunetki. Nie widziałem dobrze jej twarzy, ale z tego co zapamiętałem po koncercie to była... przeciętna.
-Czemu jesteś taka zdołowana?- zagadnąłem, siedzac tak, by światło lamp nie padało mi na twarz. Nie chciałem, żeby wiedziała z kim rozmawia. No chyba, że się rpzyjży.
-Nie mam ochoty na rozmowy z obcymi.- mruknęła, ocierając łzy.Podałem jej chusteczkę.
-Spokojnie, nie grzyę- uśmiechnąłem się. Spojrzała na mnie przez sekundę.
-Dlaczego wydajesz się taki miły?- zapytała mnie, dalej ocierając oczy.
-Można powiedzieć, że ejstem w czarnej dupie i nie masz ochoty żartować z nikogo.Nawet źle mi patrzeć na smutne dziwczyny
-Pf.- mruknęła. Nagle ujrzałem idącą blondynę. Spojrzała na mnie wystraszona.
Brunetka podniosła się z ławki.
-Julia idziemy?- zapytała koleżanki, a ta szybko skinęła głową
-Miło się gadało-rzuciła w moją stronę tylko i poszła.
Wróciłem do hotelu i położyłem się na kanapie. Sporjzałem na wyświetlacz telefonu. 20 sms i 5 nieodebranych połączeń.
Od Mariki...
Nie wierzę.
"Tom....jesteś mi potrzebny..."
Westchnąłem.Nie. Nie będę jechał w środku nocy.

___________________________________________________

Taki tam króciutki rozdzialik, bo urodziny Kaulitzów XD Ona wcale nie chce żeby przyjechał,bo będą razem XD Nawet nie myślcie o tym XD




Rozdział 27~"Czemu akurat Juliet?"

Dwa rozdziały bo tak. :|
Szkoła i takie tam, to mogę , no nie? :|
Tak kocham was <3 I wiem, że kochacie mnie za spoilery w tytułach XD I Za to co teraz będzie.
Szczerze, doradźcie mi- pisać dalej z perspektyw kilku osób czy pisać tylko Tomem? :|

** 8 miesięcy później**
Tom:
Możecie mi wierzyć, albo nie, ale nadal kocham Marikę. Nie widziałem jej od prawie roku, ale dalej ją kocham. Jak dużo bym oddał, żeby ją teraz zobaczyć. Za to muszę podwójnie cierpieć bo Marika jest zaręczona z moim bratem. Cholernie źle było mi gdy się o tym dowiedziałem. Szczerze? Wpadłem w depresję. Nie sądziłem, że mogę kogoś tak pokochać. Byłem i jestem pieprzonym egoistą, bo zamiast cieszyć się ze szczęścia dwóch mi ważnych osób to rozpaczam. Jestem po prostu debilem. Wszystko byłoby okej gdyby nie to pieprzone Chicago. Straciłem ją. Na zawsze.Przeprowadziła się, a Bill nie chce mi pozwolić na kontakt z nią, bo ona sama mu na to nie pozwoli..
 Na pewno bardzo się zmieniła... Zobaczę ja pewnie... na ślubie brata. Bill nabrał do mnie strasznego dystansu, a bliżej jestem teraz z Georgiem.
Pozbyłem się dredów, które Marika tak uwielbiała. Teraz miałem warkoczyki. Planowałem zrobić sobie również tunele. Nagle do domu wpadł rozzłoszczony Bill.
-Co jest szczęściarzu?- zakpiłem sobie.Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
-Ty gnoju...- syknął, a przez chwilę miałem wrażenie, że się na mnie rzuci i mi wydrapie moje piękne czekoladowe oczęta. - Nienawidzę cię.- w jego ciemnych oczach zalśniły łzy.
Już wiedziałem o co chodzi. Zerwali.
-A co ja mam wspólnego z tym? W ogóle o co chodzi?
-O co?!- ryknął gniewem- Nienawidzę cię! Odebrałeś mi ją!
-Kurwa! Bill! Przestań pieprzyć!- syknąłem, podnosząc się gwałtownie- Nie widziałem jej od 8 miesięcy. Co niby mógłbym zrobić?!
-Co?- spojrzał na mnie załzawionymi oczami.- Kaulitz dupku, będziesz ojcem.
Zatkało mnie. Przez chwilę czułem, że nie dam rady nabrac powietrza do płuc. To żart czy może ja śnie?
Bill otarł nadgarstkiem łzy, rozmazując swój nieskazitelnie "boski" (wyczujcie ten sarkazm plz) makijaż.
Usiadłem z wrażenia na kanapę, patrząc w przestrzeń przed siebie.
-Skąd wiesz?- powiedziałem ze spokojem, nawet na niego nie patrząc. Mój młodszy braciszek parsknął śmiechem.-Skąd wiesz, że ja akurat?Przecież ty też z nią...
-Nie. Ty jedyny się z nią pieprzyłeś. Bo widzisz, ona w przeciwieństwie do ciebie nie robi tego z byle kim. - zaśmiał się gorzko. Widziałem tą samą nienawiść w jego oczach, co 8 miesięcy w oczach Mariki. Teraz miałem szansę ją odzyskać. Ale za cenę brata...
-Co teraz zrobisz?- zapytałem, spoglądając na niego. Już nie był załamany, był wściekły.
-ja?-zaśmiał się szyderczo- Co ty zrobisz? Czy może teraz wielki Tom Kaulitz zmieni swoje życie i zacznie traktować kobiety należycie i zajmie się ... swoją ..."ukochaną"- ostatnie słowo wymówił ze śmiechem- czy może będzie miał szczerze gdzieś to i dalej będzie ruchał panienki?
Spojrzałem na niego ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Może był zły, załamany bo niechcący odebrałem mu dziewczynę, ale ja w głębi byłem kompletnie zdruzgotany. Ja, Tom Kaulitz w roli tatusia? No nie, tego jeszcze nie grali. Przecież to będzie kompletna porażka.
Ale z drugiej strony... Zresztą, musiałem zobaczyć się TERAZ z Mariką.
-Daj mi jej nowy adres- powiedziałem stanowczo.- Muszę się z nią...
-Nic nie musisz- przerwał mi.- Nadal jesteśmy razem. Mam nadzieję, że tego nie zmienisz.
-Pff.-prychnąłem. -MUSZE. Rozumiesz?! Kurwa, muszę!-wrzasnąłem na brata.
-Dobra. O ile ona chce cię zobaczyć. - prychnął, podając mi dokładny adres.
Wskoczyłem do swojego auta i ruszyłem w drogę. W około 30 minut byłem już przed małym, szarym domkiem jednorodzinnym. Ciekawe jak dużo się u niej zmieniło.
Niepewnie wszedłem na podwórko i podbiegłem do drzwi. Zapukałem.
-Cze...o nie.- w drzwiach stanęła Marika. Nadal ta sama ciemnowłosa dziewczyna, którą kochałem i kochać będę. Jedyne co w niej się zmieniło to  to, że wcześniej tętniła życiem. Teraz w jej oczach widać było pustkę, zgubienie i smutek. No i widać było po niej, ale tak trochę tylko, że jest w ciąży. W sumie to dziwiłem się, że Bill wczesniej nie zauważył, ale teraz jakby się przyjrzeć to ledwo widac.
-Czego chcesz tutaj Kaulitz?- warknęła. Spodziewałem się złowrogiej miny, ale w jej oczach ujrzałem łzy. Złapałem jej dłoń i uscisnąłem, a drugą swoją ręką otarłem jej łzy. Chciałem ją przytulić, ale to by ją wypłoszyło.
-Marika...- powiedziałem, uśmiechając się. Łzy same cisnęły mi się i nie mogłem ich powstrzymać. Może to śmieszne, ale płakałem ze szczęścia. Że ją widzę. Marikę. Dziewczynę która kocham.

Bill:
Szczerze? Nie sądziłem, że kiedykolwiek mogę go tak znienawidzić. Mówiąc "Go" mam na mysli Toma. Mojego brata bliźniaka, którego kochałem od zawsze. Od zawsze na zawsze przyjaciele. Do dziś. Zacząłem do Mariki czuć coś już dawno. Łudziłem się, że ona i Tom nie będą razem bo.. no wiecie jaki jest mój braciszek. Jednak widziałem, że to już bez sensu. Zdawało mi się, że zakochałem się w Olivi- przyjaciółce Mariki. Być może i ta było, jednak ta wybrała Luka. Z Rose...świetnie się dogadujemy, a ta nawet wprowadziła się do Magdeburga i mieszka niedaleko Mariki, ale to nie to samo. Widzę, że być może ona jest zauroczona mną mimo wszystko ja traktuję to jak... tylko przyjaźń. A Marika? Nie potrafię jej traktować jak Olivię czy Rose. Cholernie bolało mnie to, jak była z Tomem, ale pogodziłem się z tym, żyłem z nadzieją, że znajdę kogoś innego. Jednak teraz przepełniła mnie nadzieja, że ona i Tom to po prostu niewypał, przypadek. Ale moj kochany braciszek musiał rozszarpać moje nadzieję. No bo jak mam być z nią skoro ma dziecko z Tomem? Wiem, że nie mogę się na niego złościć bo to nie jego wina. Może i jestem zbyt surowy- po zerwaniu z Mariką Tom bardzo to przechodził, a ja wolałem być przy Schwarzowej. Nasza więź się skruszyła i ciągle się łamie, aż w końcu zniknie. Nie powinienem mieć mu tego za złe. Ani nawet Marice. Nie planowali tego, ani nie zrobili mi tego na złość. Mieli prawo, bo w końcu byli wtedy razem. Problem w tym, że to boli. Bardzo boli.
Otarłem łzy i spojrzałem na moje zdjęcie z Mariką, które trzymałem w ręce.
Zawsze żyłem w przekonaniu, że nigdy nie rozdziali mnie z Tomem żadna dziewczyna. ba, myśleliśmy, że nasze gusta są kompletnie inne. A tu proszę, taka mała wredna dziewczynka nas zauroczyła. Wpadła między nas zupełnie przypadkowo. Przypadkowo, a obróciła nasze życie do góry nogami. Zwłaszcza Toma. Może... może ja i Marika to niewypał? Może to Tom jest jej przeznaczony? Może powinienem zapomnieć i spróbować z Rose?
Nagle do domu wpadł załamany brat.
-Co jest?- spojrzałem na niego. Chciałem nadrobić ten czas i jakoś.. pocieszyć?
-Pieprz się. Masz czego chciałeś.- mruknął.
-Ale o co chodzi?- zapytałem zdezorientowany.
-O co?- uśmeichnął się fałszywie. - O to, że ona mnie nie chce widzieć na oczy. Nie chce mieć ze mną kontaktu. Rozumiesz? NIE CHCE!
Tego się nie spodziewałem. Wprawdzie nie mam na myśli, że byłem pewien że wrócą do siebie, ale myślałem że jednak Marika pozwoli Tomowi zostać... Szok.
-Nie do końca zrozumiałem...
-Oh Boże święty no trzymaj mnie bo mu przywalę- syknął zrozpaczony-  Powiedziała mi, że chce tylko żeby nasza córka zobaczyła mnie chociaż raz na oczy. Nie chce mnie w ich życiu. Kazała mi odejść.
-Będziecie mieć córeczkę?- Tom spiorunował mnie wzrokiem, widząc mój zachwyt w oczach.
-Tak. A ona pewnie będzie żyła w kłamstwie, że to ty jesteś jej tatusiem - powiedział pokazując mi środkowego palca. Nadal próbowałem ze spokojem.
-Tom, posłuchaj. Wiesz, że nie chcę i nie zniósłbym gdybyś mi odebrał Marikę. Jednak chce twojego szczęścia braciszku. Jeśli wasza ... właściwie jak ma mieć na imię?
Mój starszy brat obrzucił mnie poirytowanym spojrzeniem.
-Juliet.
-Czemu akurat Juliet?- mruknąłem bardziej do siebie.
-Bo nie Bill.- żachnął się.
-Urocze.- uśmiechnąłem się.- Wiesz co ci powiem? Spróbuję się wstawić za tobą... Może coś zdziałam.
W oczach Toma pojawiła się iskierka nadziei.

____________________________________
Nie muszem, ale chcem i mam dla was pytanka
-Jak sądzicie
1.Marika będzie z Billem czy zerwie z nim/on z nią?
2.Pozwoli Tomowi na kontakt?
3.Czy Tom w końcu odpuści?
4. Dlaczego akurat Juliet?XDD


Rozdział 26~ "To koniec"

Wiem, że zaspoilerowałam niektórym 26 i trochę błędnie bo plany się zmieniły. Dodatkowo od teraz każdy rozdział będzie tytułowany, bo to tak troszku spoiler, a ja kocham spoilerować <3 <3

___________

Tom:
Wróciliśmy zmęczeni po Chicago. O dziwo obyło się bez dram Mariki, która teraz leżała na moich kolanach.Oglądaliśmy właśnie jakąs romantyczną komedia, a ja czułem się jak baba. No błagam, to ja powinienem usnąć z nudów- nie ona!
Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się 1 w nocy.Myślałem, że po powrocie czeka mnie jakaś awantura z Schwarz, a nie dość, że była wniebowzięta, że byłem taki spokojny to przespała się ze mną. Bez żadnych zabezpieczeń.
Nie sądziłem, że wyjazd okaże siętaki dobry bo Mari się za mna tak stęskni.
Byłem teraz taki szczęśliwy.
Przeczesując jej włosy palcami, rozmyślałem o naszym związku. Jeszcze nigdy nie czułem nic takiego do dziewczyny. Marika była taka...inna niż te, które poznałem przed nią. Widziałem, że na początku wpadła też w oko Billowi, ale z tego co się orientuję to raczej sobie odpuścił i są na poziomie- friends.
Będąc w Chicago parę razy przez myśl przeszła mi myśl- jak będzie wyglądać moje życie za 5/10 lat? Czy będę z Marika? Czy może ona zostawi mnie? A może będziemy po ślubie? A może przestanę być gwiazdą? Albo wręcz przeciwnie, że odrzucę naszą miłość dla kariery? Ostatnio zaczęło mnie to gnębić. Pierwszy raz w życiu myślałem o przyszłości. Do tej pory miałem to gdzieś. Żyłem teraźniejszością, jakbym zawsze miał być piękny i młody. No piękny zostanę. Ale sława może z czasem przeminąć, a ja mogę zostać na starość sam. Ale czy ja chcę mieć żonę? Czy w ogóle chcę założyć rodzinę? To kompletnie nie pasowałoby do mnie. Jestem Tom Kaulitz. ja żyję z dnia na dzień, nie myśląc co będzie jutro. Mam na wszystko wyj***ne i nie obchodzi mnei nic. Dopóki nie poznałem Schwarzowej moje serce było jak z kamienia. Miłość istaniała dla mnie, owszem- na jedną noc. Ani mi się śnił  związek. Nagle przez myśl przeszło mi, ze może Marika to jednak złudzenie? Być może była czymś zupełnie nieprzemyślanym? A może przeznaczone mi jest być takim dupkiem już zawsze?
-Tom..- mruknęła nagle Marika, ocierając zaspane oczy. -Dlaczego jeszcze nie śpisz? Która godzina?
-Csii...śpij.- pocałowałem ją w czoło-  Śpij kochanie.
Zagryzła delikatnie dolną wargę i spojrzała na mnie spod przymykających się oczy. Była teraz taka urocza i niewinna. Nawet trudno byłoby uwierzyć, że taka bezbronna teraz osóbka mogłaby być taka nerwowa, pyskata i wredna. Cóż, nikt nie jest idealny. ja też wady mam, ale moja zajebistość je przytłacza.
-Tom..-znów zaczęła, podnosząc się-Chodź do łóżka.
Spojrzałem na nią zszokowany. Zwykle to ja jej to proponuję, albo rozumiemy się w tym zakresie bez słów.
-Czy ty... mi teraz... proponujesz...-nie zdążyłem dokończyć bo mi przerwała.
-Nie idioto! - krzyknęła rozbawiona rzucając we mnie poduszką.- Chce spać. Czy ty jesteś aż tak zboczoną świnią i wszystko musisz odbierać jako propozycje?
Podniosłem się z kanapy udając obrażonego. Marika podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję i delikatnie pocałowała.
-Nie mogę się na ciebie obrażać, zła kobieto. Po prostu się nie da.- uśmiechnąłem się szeroko, obejmując ją w talii.
Cieszyłem się, że Marika nawet nie wypytywała co robiliśmy poza planem. Zawsze chodziliśmy do clubu, a wtedy mi się film urywał i nic nie pamiętałem od nadmiaru alkoholu. Ale już dobrze wyczuwałem, że coś było nie tak. Bill mijał mnie łukiem, a gdy zapytałem go o co chodzi mówił- Jeśli zerwiesz z Mariką, nie mam zamiaru nad tym ucierpieć i też ją stracić.
Cholernie się bałem bo nie wiedziałem co jest grane. Musiałem dowiedzieć się, zanim zrobi to Marika.
Położyłem się z nią na łóżku w moim pokoju i poczekałem aż zaśnie.
Po cichu wymknąłem sie z pokoju i poszedłem do Billa. Mój brat siedział z Rose- przyjaciółką Mariki na podłodze i razem o czymś zażarcie rozmawiali. Gdy wszedłem do pokoju, obydwoje spojrzeli na mnie z wrogością w oczach.
-Co jest?- zapytałem, wzdychając.
-Powinieneś wiedzieć.- mruknęła surowo Rose.
-Cholera jasna! Zaraz mnie coś trafi!- syknąłem zły-O co chodzi?! Wszyscy wiedzą tylko nie ja!
-Teraz tak się bronisz? Chodziłeś narąbany w 3 dupy po clubach i pieprzyłeś się z wszystkimi które tylko ci wpadły w ręce. Nie musiałeś się prosić bo same lgnęły. - mruknął Bill. Spojrzałem na nich zdezorientowany. ŻE CO?! Ze niby ja?! To chyba jakieś jaja. Ja bym nigdy jej tego nie zrobił.
-Przestań pieprzyć. - żachnąłem się.- Kocham Marika i nie zrobiłbym jej tego!
-Czego?- usłyszałem za plecami dziewczęcy głos. Odwróciłem się niepewny i spojrzałem na zaspaną Marikę.
-Tom drzesz ryj na cały dom! jak ja mam spać?! Miałeś być ze mną - mruknęła .Spojrzała na swoich przyjaciół.
-Okej kochanie. Idziemy- złapałem ją za rękę, modląc się w głębi, żeby cało wyjść z tej sytuacji.
-Nie- stanęła sztywno w progu- o co chodziło?
-Ale o czym ty mówisz? Jeszcze pewnie śnisz kotku- pocałowałem ją w policzek.
-Bill.- ziewnęła- powiedz mi.
-Nie będę się mieszać.- powiedział czarny wzruszając ramionami.- Nie mam zamiaru stracić przyjaciółki przez idiotyzm mojego braciszka- uśmiechnął się do mnie sztucznie- Tomuś, powiesz jej?
-Czy ja mam powiedzieć?- dodała z takim samym sztucznym uśmiechem Rose.
-Cholera!- zakląłem- Bill, Rose przestańcie pieprzyć! Ja nic takiego nie pamiętam! Nic takiego nie miało miejsca!
Spojrzałem na nich błagalnymi oczami, mimo, że wiedziałem, że znając życie na pewno tak było. Wróciliśmy dopiero dziś a już problemy?
-Marika, to wasza sprawa. Niech Tom robi co uważa za słuszne- powiedział beznamiętnie Bill, zaraz powracając do rozmowy z blondynką. Moja ukochana brunetka spojrzała na mnie z kwaśną miną i fochnięta podreptała do mojego pokoju, zamykając mi drzwi przed nosem.
-Za co?!- krzyknęłam stojąc za drzwiami.

Noc musiałem spędzić w jej pokoju, śpiąc sam. Kto by pomyślał, że Tom Kaulitz będzie miał taki ciężki żywot? Bo ja nie.  Zwlekłem się z łóżka, słysząc krzyki z kuchni. Wcześniej słyszałem z 4 pukania do drzwi, bo noc spędziłem zamknięty.  W samych spodenkach poszedłem do kuchni, zastając tam Billa przytulającego Marikę. Wyglądał, jakby zaraz miał ją pocałować, a ja iałem mu ochote przywalić w tą jego zatapetowaną twarzyczkę.
-Bill- syknąłem groźnie ale zanim zdążyłem dokończyć, zobaczyłem, że Marika płacze. Obok drzwi od kuchni stały jej spakowane rzeczy a Rose uśmiechała się do mnie fałszywym uśmeichem mówiącym- Brawo  Kaulitz.
-Marika co się..- przybliżyłem się do niej, chcąc ją przytulić, gdy nagle odepchnęła mnie.
-Nawet mnie nie dotykaj.- powiedziała oschle, patrząc na mnie z nienawiścią w oczach.
-Ale o co...Bill... ty dupku!-warknąłem na brata. Zapewne musiał jej powiedzieć o Chicago.. Taka była moje pierwsza myśl. Ale zaraz po tym Marika rzuciła we mnie gazetą.
-O to do cholery chodzi! Pieprz się Kaulitz, pieprz! - Bill nie mógł nadążyć z wycieraniem  jej morza łez. Teraz zauważyłem w jej oczach również żal.
Spojrzałem na artykuł, który mi rzuciła. Mhm. Mogłem się spodziewać. Parę fotek moich jak obściskuję się z jakimiś laskami w Chicago. Do tego dość irytujący komentarz do tych zdjęć. W tej chwili żałowałem, że jestem sławnym dzieciakiem. Tak. Dzieciakiem. Czułem się jak dziecko. Pieprzone dziecko, które zgubiło się w zbyt dużym otoczeniu i nie umie sobie poradzić w życiu. Tak własnie się czułem.
-Marika..przepra..
-W dupie mam twoje przepraszam!-złapała walizkę.-Kaulitz... to koniec.
Razem z Rose wyszły z naszego mieszkania. Nawet nie próbowałem ją zatrzymywać.
Brawo, pomyślałem. Zjebałem sprawę.Być może zjebałem też szansę na lepsze życie.
-Nawet nie wiesz jak mi wstyd za ciebie- warknął Bill, wychodząc na spacer.